– W dobrej fotografii możesz usłyszeć zarówno ryk natury, jak i ciszę cierpienia – twierdzi Diego Goldberg, argentyński fotografik, który przewodniczył tegorocznej edycji Word Press Photo.
Na trzynastu jurorach 48. konkursu Word Press Photo największe wrażenie wywarło w tym roku zdjęcie Hinduski opłakującej krewną, zabitą przez tsunami. Aparat hinduskiego fotoreportera Arko Datta w Tamil Nadu zarejestrował jedynie rozpaczającą kobietę oraz ramię porwanej przez falę – wystarczająco wiele, by opowiedzieć historię dramatu 200 tysięcy ofiar żywiołu. Bo też zdjęcie, mające szansę zwyciężyć w konkursie, musi nie tylko zbierać, jak w soczewce, wydarzenie, które najbardziej przykuło uwagę mediów, mieć „ogromne znaczenie w kategoriach dziennikarskich”, ale też prezentować zdarzenie lub sytuację opisaną „nieprzeciętnym poziomem percepcji wizualnej i kreatywności”. Na najbardziej prestiżowy konkurs fotograficzny świata napłynęło w tym roku rekordowo dużo zdjęć. Mimo to jury jednomyślnie wybrało zwycięzcę spośród 69190 obrazów ponad 4 tys. Autorów ze 123 państw.
Symbol zamiast dosłowności
W historii konkursu wielokrotnie zwyciężały zdjęcia widowiskowe, epatujące ludzkim cierpieniem. W roku, w którym World Press Photo świętuje swoje 50-lecie, takich zdjęć jest zaskakująco mało. Fotoreporterzy odrzucili dosłowność na rzecz symboliki, a może wręcz metafizyki ujęć. Zamiast fotoreportażu z egzekucji na ulicach Bagdadu, mamy uzbrojonych po zęby islamskich partyzantów. Tylko domyślać się możemy, jak tę broń wykorzystują. Zamiast kałuż krwi w Iraku, mamy scenę z przeszukania domu podejrzanego o współpracę z Al-Kaidą. Nie zobaczymy też urwanych kończyn, obciętych głów, morderstw, gwałtów, choć na zdjęciach widać i prostytutkę, i ofiarę snajpera, i więźnia z Abu Ghraib. Wprawdzie jedno ze zdjęć dokumentuje ojca niosącego ranną dziewczynkę z oblężonej szkoły w północnej Osetii, ale tuż obok jurorzy konkursu nagrodzili fotografię dwóch uczniów w pustym korytarzu szkoły, kilka tygodni po wydarzeniach w Biesłanie. Tegoroczny konkurs różni się więc od poprzednich tak znacznie, że po raz pierwszy od wielu lat można się na prezentującą go wystawę wybrać z dziećmi.
Trzy razy w Polsce
Jak co roku, tuż po tym, jak Arko Datta w średniowiecznym kościele Oude Kerk w centrum Amsterdamu odbierze 10 tys. euro nagrody wraz z najnowszym modelem aparatu fotograficznego, wystawa rozpocznie swoją podróż po świecie. Wśród 85 krajów, trzykrotnie będzie prezentowana w Polsce: od 29 kwietnia do 20 maja w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, od 17 czerwca do 10 lipca w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie oraz od 28 października do 18 listopada w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb