Dziesięć lat musieli czekać fani Wernera Herzoga na nową fabułę wielkiego wizjonera i maga niemieckiego kina. Po nakręconym w 1991 roku „Krzyku kamienia” reżyser zajmował się dokumentem i dopiero dziesięć lat później powstał „Niezwyciężony”, który teraz trafił na nasze ekrany.
Scenarzysta nie wymyśliłby takiej historii. Berlin, rok 1932. Naziści czują się coraz pewniej, ich bojówki sieją postrach wśród przeciwników politycznych, a agresywna propaganda podsyca antysemickie nastroje. W popularnym i tłumnie uczęszczanym przez zwolenników Hitlera Pałacu Magii jasnowidza Hanussena występuje na scenie w roli Zygfryda, mitycznego germańskiego herosa, młody chłopak z Polski. Każde jego pojawienie się na scenie wzbudza entuzjazm widzów. Stał się dla nich wcielonym symbolem aryjskiej siły. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest Żydem. Ale o tym wiemy na razie my, widzowie, i jasnowidz Hanussen, pracodawca Zisie Breitbarta.
„Niezwyciężony” nie należy do najwybitniejszych osiągnięć Herzoga, który swoje najlepsze
dzieła jak do tej pory zrealizował w latach 70. i 80. ub.w., ale i tak znajdziemy w nich kilka świetnych, ekspresyjnych momentów, dla których film warto obejrzeć. Należą do nich z pewnością znakomite, pełne dramatyzmu i hipnotycznego niepokoju sceny, w których Hanussen
wydaje się magnetyzować zgromadzoną w sali teatru publiczność swoimi paranormalnymi zdolnościami.
Żydowski Zygfryd
Chociaż właściwym bohaterem „Niezwyciężonego” jest Zishe Breitbart, to Erik Hanussen wydaje się na ekranie osobowością o wiele ciekawszą i złożoną niż postać młodego siłacza ze Wschodu, w dużej mierze dzięki sugestywnej kreacji Tima Rotha. W roli tytułowej wystąpił Jouko Ahola, Fin z pochodzenia, dwukrotny zdobywca tytułu Najsilniejszego Człowieka Świata. Bohater filmu Herzoga, najstarszy syn kowala z zapadłej wioski gdzieś na wschodzie Polski, jest chłopcem prostodusznym, naiwnym i dobrym. Jego niezwykła siła zwraca uwagę agenta werbującego kandydatów do berlińskich centrów rozrywki i proponuje mu pracę u Hanussena.
Chłopak przyjmuje ofertę i pieszo wędruje do Berlina. W czasie tej wędrówki witany jest ku swemu zdziwieniu przez swoich ziomków jak starotestamentowy Samson, bo wieść o jego sile
rozniosła się daleko. Hanussen wykorzystuje Zishe w widowiskowych wystąpieniach, przed
publicznością składającą się przede wszystkim z nazistów, w roli Zygfryda, herosa starogermańskiej mitologii.
Bunt Samsona
Do czasu, kiedy Zishe, pochodzący z religijnej, żydowskiej rodziny, uświadomi sobie rolę, jaką przyszło mu grać w tych nasyconych rasistowską propagandą spektaklach. Nie tylko się buntuje, ale sam zaczyna wierzyć, że jest nowym, biblijnym Samsonem, posłanym przez Boga, by ratować swój naród przed widmem zagłady. Tylko, że nikt go nie słucha. W filmie znajdziemy wiele odniesień biblijnych, wiążących się z postacią tytułowego bohatera, nie jest on jednak tylko prostą przypowieścią. Herzog przedstawia swoją wizję tworzenia historii, w której widzi niewątpliwe podobieństwa do tego, co robi Hanussen w swojej działalności na scenie rozrywki. Jasnowidz instynktownie odczuwa, czego potrzebuje publiczność, a przynajmniej jej część. I jej to daje, tak jak Hitler swoim zwolennikom. Zanim obaj pogrążą się w otchłani.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz