„usta prawdy/ są zamknięte// palec na wargach/ mówi nam/ że przyszedł czas// na milczenie// nikt nie odpowie/ na pytanie/ co to jest prawda// ten co wiedział/ ten co był prawdą/ odszedł”.
To wiersz z ostatniego tomu Tadeusza Różewicza, zatytułowanego „Wyjście”. Jest to książka dziwna, „pęknięta”, jak zresztą większość rzeczy, które Różewicz w ostatnim czasie opublikował. Na czym owo pęknięcie polega? Na tym, że poeta ciągle porusza się między dwiema skrajnościami: dążeniem do zamilknięcia i przegadaniem.
Ta pierwsza tendencja dominuje na początku tomiku, wiąże się przede wszystkim z pokorą wobec tajemnicy śmierci. Kiedyś poeta powtarzał za Theodorem Adorno pytanie: „Czy można pisać poezję po Oświęcimiu?”. Dziś zdaje się formułować tę kwestię nieco szerzej: czy w obliczu śmierci wolno w ogóle mówić? W wierszu „Ostatnia rozmowa” podmiot liryczny, zamiast odpowiedzieć na pytanie umierającego przyjaciela o sens życia, kładzie palec na ustach.
Tajemnica śmierci to jednocześnie pytanie o wieczność i o Boga. Choć tematyka religijna pojawiała się już wcześniej w tej poezji (silnie akcentował ją np. tom „Płaskorzeźba” z 1991 roku), to jednak teraz postać Chrystusa wysuwa się na pierwszy plan: „narodziny życie śmierć/ zmartwychwstanie Jezusa/ są wielkim skandalem/ we wszechświecie// bez Jezusa/ nasza mała ziemia/ jest pozbawiona wagi”. Jest to wielki przełom w twórczości Różewicza, który na początku swej poetyckiej drogi deklarował w wierszu „Lament”, że „nie wierzy w ciała zmartwychwstanie”. Czy to znaczy, że teraz już wierzy? Poeta nie mówi tego wprost. Ale porusza w tych wierszach tęsknota za Bogiem, za tym, by Jezusa naśladować. Ukazuje to chociażby piękny portret Albino Lucianiego, czyli Jana Pawła I, dzięki któremu, jak pisze Różewicz, „świat stał się odrobinę lepszy”.
Dalsza część książki, niestety rozczarowuje. Autor brnie tutaj w anegdoty, które z poezją łączy głównie… podział na wersy. Prawda, że są to teksty dowcipne, że z właściwym sobie sarkazmem poeta diagnozuje współczesny świat, kpi z popkultury i języka mediów. Skoro jednak „słowa zostały zużyte/ przeżute jak guma do żucia/ przez młode piękne usta/ zamienione w białą/ bańkę balonik”, po co przeżuwać to samo raz jeszcze? Ani to odkrywcze, ani specjalnie potrzebne. Tak jakby Różewicz zapomniał o swojej własnej przestrodze, że „trzeba uśpić/ ten wiersz// zanim zacznie/ filozofować/ zanim zacznie// rozglądać się dokoła/ za komplementami”. Dla mnie autor „Wyjścia” jest przekonujący nie wtedy, kiedy świetnie „przedrzeźnia”, ale wtedy, gdy ścisza głos i zostawia miejsce dla Tajemnicy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski