Tylko w rok po swej śmierci uczynił 172 cuda. Rankiem 26 października, gdy otwierano jego trumnę, zrobiło się o nim znów bardzo głośno. Czy za rok Stanisław Kazimierczyk zostanie ogłoszony nowym polskim świętym?
Na rozklekotanych straganach krakowskiego Kazimierza handlarze wykładają pomidory, tanią odzież, zakurzone płyty Grechuty i rdzewiejące gramofony. Z kolorowych knajpek płynie aromat świeżo parzonej kawy. Na murach trwa wojna między Cracovią a Wisłą. W tej dzielnicy wygrywają „Pasy”. Obok starannie odnowionych hotelików straszą stare odrapane kamienice bez okien. Kazimierz tętni życiem. To po jego uliczkach chodził przed wiekami błogosławiony Stanisław zwany Kazimierczykiem. – Urodził się w jednej parafii, tu był ochrzczony, wykształcił się, został kapłanem, tu wygłaszał płomienne kazania i doszedł do świętości. W jednej parafii można to zrobić! – śmieje się proboszcz parafii Bożego Ciała ks. Piotr Walczak.
O Kazimierczyku zrobiło się znów głośno, gdy 26 października o godz. 9.00 uroczyście otwarto jego trumnę. Kilkuosobowa komisja ostrożnie wyjęła z niej szczątki Stanisława. Dlaczego? Bo kanonicy regularni laterańscy, gospodarze miejsca, mają nadzieję, że w przyszłym roku zostanie on ogłoszony świętym. – To nie była ekshumacja, jak podawały media. To była rekognicja, czyli rozpoznanie kośćca. Ekshumacja to pierwsze wydobycie ciała. Otwarliśmy trumnę, by ocenić stan zachowania szczątków, zakonserwować je i pobrać fragmenty potrzebne do relikwiarzy. To już relikwie. Pamiętajmy, że do czasu beatyfikacji mówimy o szczątkach, a potem o relikwiach – wyjaśnia ks. prof. Kazimierz Łatak, historyk z UKSW, jeden z członków komisji otwierającej trumnę Kazimierczyka.
Cudownie!
O Kazimierczyku mawiano „sławny cudami”. Zmarł w opinii świętości 3 maja 1489 roku, a pierwszy cud zdarzył się niemal natychmiast po jego pogrzebie – opowiada ks. prof. Łatak. – Została uzdrowiona niejaka Katarzyna, mieszczka kazimierska. Kroniki podają, że pewnej nocy ujrzała w widzeniu postać Stanisława. Przyszedł do niej i powiedział: będziesz zdrowa, nie umrzesz. Poprosił, by zamówiła Mszę i udała się do jego grobu. Jak usłyszała, tak zrobiła. O cudzie uzdrowienia niebawem szeptał cały Kazimierz. W ciągu kilku dni wiedzieli już o nim wszyscy. Nic dziwnego, mieszkało tu zaledwie 1500 osób. Do grobu Stanisława ruszyły tłumy. Przyjeżdżali ludzie z Krakowa, Wieliczki, Bochni. Tylko w ciągu pierwszego roku zanotowano w księdze aż 172 cuda! Nic dziwnego, że około 1500 roku zapisano przy jego nazwisku notkę: „miraculis clarens”, czyli „sławny z cudów”. W tym samym roku odbyła się ekshumacja ciała. Motywem były cuda. – Nie dziwmy się temu: we wszystkim, co dotyczyło świętości, ważne były cuda. To one uwiarygodniały świętość – wyjaśnia ks. prof. Łatak. – Czy nas, naukowców, nie razi ta pogoń za cudownościami? Nie, pamiętajmy o mentalności ludzi tych czasów. A poza tym warto sobie przypomnieć, dlaczego tak wielkie tłumy goniły za Chrystusem. Sam Jezus nie zżymał się przecież z tego powodu, że większość przychodziła jedynie ze względu na cuda.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz