Z o. Celestynem Napiórkowskim rozmawia Tomasz Gołąb
Tomasz Gołąb: Dlaczego sprawa uregulowań dotyczących zawierania małżeństw mieszanych jest tak istotna?
O. Celestyn Napiórkowski: – Dla ludzi religijnie obojętnych lub słabo zaangażowanych to mały albo prawie żaden problem. Dla ludzi głęboko wierzących i zaangażowanych w życie swojej wspólnoty kościelnej to problem olbrzymi i „na co dzień”. Klękasz, katoliku, do pacierza, ona, ewangeliczka, nie może z tobą mówić: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi…” (w jej Kościele modlitwę do Matki Bożej postrzega się za niedopuszczalny błąd). Zatem i wspólny „Anioł Pański”, i Różaniec wykluczone. Mówisz „Wieczny odpoczynek” za kochanych zmarłych, ona milczy (ewangelicy nie modlą się za zmarłych). Przyjdą dzieci… Jak je wychować do modlitwy? Do jakiej modlitwy? Tej tatusia, czy tej mamusi? Przyjdzie niedziela: ty w jedną stronę, ona w drugą? Ty do swojej wspólnoty, na Mszą św., ona do swojej – na nabożeństwo? Chcesz być z nią. Ona pragnie być z tobą. Przecież kochający się ludzie pragną być ze sobą razem. Zatem i do jej wspólnoty, i do swojej? Jeśli ona idzie z tobą, nie może przecież pójść z tobą do Komunii św.’’. Ty klękasz na Podniesienie w geście adoracji, w jej wspólnocie nie ma takiej wiary i takiej praktyki… A jak mają zachować się wasze dzieci… Jak tata, czy jak mama? A może raz jak ty, a raz jak ona? A jeśli konsekwentnie jak ty, to jak czuje się twoja piękniejsza połowa? To tylko strzępy problemów, które rodzi w małżeństwie i rodzinie różna przynależność wyznaniowa.
Kościół domaga się od narzeczonych deklaracji wychowania dzieci w wierze katolickiej. Czy nie można tej kwestii pozostawić dojrzałemu wyborowi rodziców, jak proponuje deklaracja? Niekatolicy przyjęcie do wiadomości tego wymogu traktują jak przymus.
– Każdy Kościół chciałby widzieć całą wspólnotę małżeńską i rodzinną u siebie. Nic w tym dziwnego. Dlatego wyjaśnia, zachęca, prosi, niekiedy stosuje pewne środki nacisku, by zwyciężyła jedność wyznania lub by przynajmniej zabezpieczyć chrzest i wychowanie w swojej tradycji. To również nietrudno zrozumieć. Gdzie jednak leżą granice dopuszczalnego nacisku? Katolicy mogą wskazać przykłady przekraczania takich granic przez inne Kościoły i wspólnoty kościelne, one często oskarżają katolików, że ich prawo kanoniczne zbyt mocno żąda przyrzeczenia od strony katolickiej, że uczyni wszystko, co w jej mocy, by wszystkie dzieci były ochrzczone i wychowane po katolicku, a strona niekatolicka ma to przyjąć do wiadomości. Wydaje się, że w projekcie deklaracji jej autorzy pozwalają wyraźniej przemówić personalizmowi. Zakładają jednakowo głęboki szacunek dla osoby jednej i drugiej, dla ich osobowej godności, dla ich wolności wyboru…
Jak wyglądałoby rozwiązanie idealne z punktu widzenia Kościoła katolickiego?
– Już niedługo będę wiedział dokładnie, jako że po drugiej stronie życia jest więcej światła, a ja mam już wiosen 76 i mocną nadzieję. Na razie mogę zasadnie zapewnić, że nasz projekt Wspólnej Deklaracji o Małżeństwie jest krokiem we właściwym kierunku.
O. Celestyn Napiórkowski OFMConv jest emerytowanym profesorem KUL. Naukowo zajmuje się m.in. ekumenizmem
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb