Nie będziemy nikogo przekonywać, że u nas zdarzył się cud. Bo cud dzieje się na każdej Mszy – mówi proboszcz z Sokółki.
Budzi nas dźwięk trąbki. „Kiedy ranne wstają zorze” – dochodzi od strony świątyni, choć na dworze jeszcze ciemno. Ale już za chwilę na kościelnych schodach pojawią się pierwsi wierni. – Ludzie Wschodu wstają razem ze słońcem – uśmiecha się ksiądz proboszcz Stanisław Gniedziejko. Może to dlatego rano w dzień powszedni są tutaj aż trzy Msze św. Pobożność Sokółki nie jest wcale wynikiem domniemanego cudu, który rozsławił parafię św. Antoniego na całą Polskę. – Dla mnie to nic niezwykłego – mówi pani Bożena, parafianka w średnim wieku. – Tak jak przedtem wierzyłam, tak i teraz będę. Poczekam cierpliwie na opinię Watykanu.
Krew na Hostii
Akta dotyczące wydarzenia z Sokółki trafiły właśnie do Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie. Wcześniej sprawą zajmowała się komisja powołana przez abp. białostockiego Edwarda Ozorowskiego. Specjaliści od patomorfologii z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku przebadali tajemniczą plamę na komunikancie. Orzekli, że przysłany do oceny materiał „wskazuje na tkankę mięśnia sercowego, a przynajmniej ze wszystkich tkanek żywych organizmu najbardziej ją przypomina”. Kurialna komisja nie stwierdziła ingerencji osób postronnych przy opisywanym zjawisku. Co zaszło w Sokółce? 12 października 2008 r. księdzu udzielającemu Komunii wypadł z puszki komunikant. – Pamiętam dobrze tę Mszę, bo rozproszyła mnie ta sytuacja – wspomina ks. Filip Zdrodowski, wikary z parafii św. Antoniego, który był wówczas przy ołtarzu. Jednak to nie on upuścił Ciało Pańskie.
Ksiądz, któremu to się przydarzyło, umieścił Hostię w vasculum – niewielkim naczyniu z wodą, gdzie kapłan obmywa palce. – Zwykle wrzuca się tam komunikant, gdy jest mocno zabrudzony, i zostaje on w naczyniu aż do rozpuszczenia – wyjaśnia ksiądz Filip. – Nie jest jednak prawdą, że Hostia wpadła w błoto – dementuje plotki wikary. Po Mszy siostra Julia, zakrystianka, przeniosła zawartość vasculum do naczynia w sejfie w zakrystii. Kiedy po tygodniu otworzyła sejf, była zaskoczona. Pokazała księżom częściowo rozpuszczony komunikant z wyraźną czerwoną plamą. – Wyglądało to jak zakrzepła krew, plama miała średnicę ok. 1 cm – relacjonuje proboszcz. – Media podają, że woda zabarwiła się na czerwono, ale to też nieprawda.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski