Stan Kościoła w Polsce - Debata GN Kościół w Polsce znajduje się na zakręcie; jeśli nie wyznaczy nowych perspektyw, jego podróż może skończyć się tragicznie. Należy porzucić mrzonki o „Kościele centralnym”, na rzecz budowania Kościoła lokalnego.
Mówiąc o miejscu, w jakim znajduje się dziś polski Kościół, najczęściej odwołuję się do metafory zakrętu. Zakręt to nie (jak wieszczą niektórzy) koniec świata. Jeśli wejdziemy weń mądrze, naszym oczom ukażą się zupełnie nowe perspektywy. Jeśli jednak będziemy (jak chcą inni) nadal jechać tak jak dotąd, nie wyznaczymy strategii, nie zmienimy biegu czy prędkości – nasza podróż skończy się tragicznie.
Jak dotrzeć z prawdą?
Polski Kościół zaczyna dziś podlegać procesom, o których wszyscy najpierw mówili, że przyjdą, a później – patrząc na wciąż trzymający się poziom frekwencji w świątyniach – cieszyli się, że – o cudzie – nie przychodzą. Przyszły, nie było innej możliwości. Nasze kościoły wciąż jeszcze są wypełnione, ale patrząc na wskaźniki dotyczące postaw życiowych rodaków, na ich wiedzę religijną, nie można mieć wątpliwości, że spora część konarów tego dębu przeżarta jest próchnicą i przy najbliższym zrywie wiatru (sporze o in vitro, aborcję czy rolę Kościoła w przestrzeni publicznej) będą one odpadać.
Większość Polaków nie ma pojęcia, jak brzmią imiona czterech Ewangelistów, 70 proc. ma w kluczowej sprawie, jaką jest stosunek do ludzkiego życia (powoływanego in vitro), zdanie inne niż oficjalne nauczanie Kościoła. Nieodmiennie wzruszają mnie tezy ludzi, głoszących, że co tam wiedza religijna, co tam postawy, najważniejsze, żeby wiara przetrwała w sercach ludu. To już nie te czasy, dziś to już niemożliwe. Dziś, jeśli nasz Kościół ma dotrwać do powtórnego przyjścia swojego Założyciela, musi umieć mówić do serc, do umysłów i do emocji swoich wiernych. A kluczową sprawą będzie ułożenie tego we właściwym porządku.
Gdyby uczciwie poszukać, można by dziś znaleźć w polskim Kościele wiele problemów. Wciąż skostniały (albo przeciwnie: infantylno-kumpelski) język komunikacji z wiernymi, brak opartego na realnych pytaniach ludzi programu duszpasterskiego (bo w tej chwili obfitujemy w zalew przemądrych odpowiedzi na pytania, których nikt sobie nie stawia), bierność świeckich, zaskakująca miejscami polityka personalna, rysujący się coraz wyraźniej kryzys tożsamości u coraz większej liczby duchownych, brak odpowiedzi na pytanie: kim dla współczesnego katolika jest dziś jego duszpasterz albo jego diecezjalny biskup (choć akurat kilka ostatnich biskupich nominacji pozwala obudzić nadzieję). To wszystko jednak to techniczne komentarze do pytania, które pada chyba zbyt rzadko: jak dotrzeć do współczesnych Polaków z prawdą o Jezusie Chrystusie?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
opinia - Szymon Hołownia*