O twardzielach w parafii, związkach z masonerią i przegranej z Obamą z Carlem Andersonem rozmawia Jacek Dziedzina
Carl Anderson - najwyższy Rycerz Zakonu Rycerzy Kolumba (od 2000 r.). W latach 1983–1987 pracował w Białym Domu jako specjalny asystent w administracji prezydenta Ronalda Reagana. Jan Paweł II mianował go członkiem Papieskiej Akademii „Pro-Vita”. Był jedynym świeckim audytorem z USA podczas synodów biskupów w Rzymie w 2001 i 2005 roku. Autor m.in. książki „Cywilizacja miłości: Co każdy katolik może zrobić, aby zmienić świat”.
Jacek Dziedzina: Najwyższy Rycerz, płaszcze, pióropusze, instalacja funkcjonariuszy Rady nr 14705... Brzmi jak zabawa w rycerzy dla dużych chłopców.
Carl Anderson: – Ceremonie i stroje Rycerzy Kolumba, szczególnie tych czwartego stopnia, są częścią naszej tradycji. Symbolizują nasze pragnienie obrony Kościoła, jeśli zajdzie taka potrzeba. Powstaliśmy w USA w XIX wieku w czasie, gdy katolicy byli bardzo dyskryminowani, przez co stanowili dość upośledzoną grupę. To były trudne czasy dla katolickich imigrantów, przybywających do Stanów w poszukiwaniu swojego miejsca w amerykańskim społeczeństwie. Założyciele Rycerzy Kolumba (Knights of Columbus – KofC) chcieli stworzyć organizację zabezpieczającą potrzeby tych, którzy popadli w jakąś trudną sytuację po utracie pracy lub śmierci żywiciela rodziny.
Co Pana przyciągnęło do Rycerzy Kolumba?
– Kiedy pracowałem jako specjalny asystent w administracji prezydenta Ronalda Reagana, byłem odpowiedzialny za organizację spotkań liderów KofC z prezydentem USA. I tam właśnie ich poznałem. Po spotkaniu Najwyższy Rycerz zaprosił mnie do wstąpienia do tej organizacji. Tak też zrobiłem.
Jak się zostaje Rycerzem Kolumba: trzeba mieć odpowiednią budowę ciała, wykształcenie, a może... odpowiedni stan konta w banku?
– Warunki są bardzo proste: trzeba być wierzącym, praktykującym katolikiem, ukończyć 18 lat i być poleconym przez jakiegoś członka KofC. Później udajemy się do proboszcza rekomendowanej osoby i pytamy, czy też by ją nam polecił. Jeśli tak, staje się członkiem organizacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina