O tym, jak się zostaje watykańskim dyplomatą, z ks. Romanem Walczakiem, dyplomatą Stolicy Apostolskiej w Liberii, rozmawia Beata Zajączkowska.
Beata Zajączkowska: Po co przyjmować święcenia, by ostatecznie stać się urzędnikiem?
– Służba dyplomatyczna Stolicy Apostolskiej nie jest służbą urzędniczą czy biurową. Powiem więcej, jest bardzo duszpasterska. Głównym zadaniem dyplomacji papieskiej jest kontakt z Kościołem lokalnym, z biskupami, duchowieństwem, wspieranie tego Kościoła, a także przekazywanie informacji o jego działalności do Rzymu. Na drugim miejscu stoi dopiero kontakt z rządem kraju, w którym nuncjatura reprezentuje Ojca Świętego. Ale także w tym zakresie kapłanowi dyplomacie nie brakuje okazji, żeby być duszpasterzem. Spotkania z prezydentami, premierami czy ambasadorami są doskonałą okazją, by „przemycać” prawdę o Dobrej Nowinie.
Akademia, która uczy dyplomatów w sutannach, na początku nazywała się Akademią dla Duchowieństwa Szlacheckiego. Czy „błękitna krew” wciąż jest kryterium przyjmowania na uczelnię?
– W pierwszym okresie istnienia do akademii mogli wstępować tylko duchowni z Włoch, pochodzący ze szlacheckich rodów. To się zmieniło. Dziś akademia przyjmuje kapłanów diecezjalnych z całego świata, wywodzących się ze wszystkich klas społecznych. Włosi cały czas stanowią najliczniejszą grupę, ale nie są już w większości.
Rekrutacja jest nietypowa, to uczelnia wybiera studenta…
– Nie można zgłosić się do akademii z własnej inicjatywy. Kandydata proponuje uczelni biskup diecezjalny lub kardynał. W porozumieniu z Sekretariatem Stanu władze akademickie decydują o jego przyjęciu. Procedura naboru jest długa. Ostatnim etapem jest rozmowa kwalifikacyjna przed komisją złożoną z wytrawnych dyplomatów. Zakres pytań jest właściwie nieograniczony. Można być przyjętym do akademii w trakcie przewodu doktorskiego, ale doktorat trzeba obronić przed ukończeniem studiów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z ks. Romanem Walczakiem