Biskup diecezji Lancaster opublikował raport o stanie brytyjskiego Kościoła, który proboszczowie określili mianem „dynamitu”.
Malejąca w szybkim tempie liczba praktykujących i znaczny spadek powołań – to obraz Kościoła katolickiego w Anglii i Walii w ostatnich dziesięcioleciach. Oczywiście, fala imigrantów z Europy Wschodniej nieco poprawia ten wizerunek, jednak wśród miejscowej ludności widać wyraźny odwrót od praktyk religijnych. Jeszcze w 1991 r. liczbę praktykujących szacowano na 1,3 mln, co w stosunku do 1963 r. stanowiło spadek o 40 proc. W kolejnym dziesięcioleciu nastąpił dalszy odpływ wiernych – w 2004 r. praktykowało już tylko 960 tys. Podobnie ma się sprawa z liczbą powołań, która w ciągu 20 lat zmalała o prawie jedną czwartą: w 1985 r. wynosiła 4545, a w 2005 – już tylko 3643.
Gotowi do misji?
Przyczynom kryzysu brytyjskiego Kościoła przyjrzał się ostatnio biskup diecezji Lancaster Patrick O’Donoghue. Opublikował on raport będący owocem 16-miesięcznej wizytacji w poszczególnych parafiach diecezji. Tytuł tej książki, „Fit for Mission?”, to pytanie o gotowość Kościoła do podjęcia misji we współczesnym świecie. Biskup wychodzi od opisu współczesnej sytuacji: opustoszałych kościołów, malejącej liczby chrztów, braku powołań i wszechogarniającego marazmu. – Mówimy zbyt dużo, a robimy zbyt mało. Przez ostatnie 40 lat doświadczyliśmy rosnącego kryzysu rozumienia katolickiej tożsamości. Czy zapomnieliśmy, co to znaczy być katolikiem? – pyta biskup O’Donoghue. Hierarcha tak opisuje przyczyny kryzysu: – Po II wojnie światowej doświadczyliśmy na Zachodzie rozwoju masowej edukacji. To zaprocentowało wzrostem ekonomicznym, rozwojem technologicznym, a także wzbogaceniem życia kulturalnego i społecznego ludzi. Jednak edukacja została wypaczona przez rozszerzający się radykalny sceptycyzm, pozytywizm, utylitaryzm i relatywizm. To owocuje marginalizowaniem Boga przez część społeczeństwa. Wielu ludzi błędnie myśli, że może żyć szczęśliwie i twórczo bez Niego. Jak zauważył Benedykt XVI, nawet w Kościele znajdziemy hedonizm, egoizm i egocentryzm.
Bezbarwni biskupi
Zdaniem biskupa Lancasteru do kryzysu przyczyniło się także mylne interpretowanie nauczania Soboru Watykańskiego II, za które odpowiedzialność ponoszą wykształceni i wpływowi katolicy. – Zajmują ważne miejsce w edukacji, mediach, polityce, a nawet w Kościele, gdzie sieją zamieszanie i podziały – mówi biskup. Nie wymienia nazwisk, ale brytyjskie media wskazują w tym kontekście szczególnie na dwóch wychowanków Oksfordu: byłego premiera Tony’ego Blaira i szefa BBC Marka Thompsona. Ten pierwszy – jak przypomina dziennik „Telegraph” – nadzorował wprowadzenie proaborcyjnych i progejowskich ustaw. Drugi odpowiada za obecność w publicznej telewizji programów obrażających chrześcijan, m.in. „Jerry Springer The Opera” czy kreskówki „Popetown” ośmieszającej Watykan. – Bezlitosna batalia przeciwko chrześcijaństwu toczona w popularnych mediach podkopuje zaufanie zwykłych wierzących do Kościoła – twierdzi biskup O’Donoghue. W opublikowanym przez niego dokumencie znajdziemy też wyrazy rozczarowania do brytyjskiej konferencji biskupów, która niedawno nie zdołała wypracować wspólnego stanowiska w sprawie ustawy umożliwiającej adopcję dzieci przez pary homoseksualne: – Szukanie konsensusu między rozbieżnymi poglądami sprawia, że dokumenty Konferencji Episkopatu są często bezbarwne i „bezpieczne”, podczas gdy potrzebujemy żarliwego i odważnego stanowiska. Kościół powinien ośmielić się mówić pełną prawdę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski