Z Wierą Kofron, żoną ks. Jana Kofrona, rozmawia Beata Zajączkowska
BEATA ZAJĄCZKOWSKA: Przez wiele lat nie wiedziała Pani, że mąż jest księdzem. Jak Pani zareagowała na tę wiadomość?
WIERA KOFROŇ: – Dla mnie to był szok. Przede wszystkim to, że nic mi o tym nie powiedział. I bałam się, że kiedyś będzie surowo sądzony. Bo jako ksiądz wziął na siebie wielką odpowiedzialność, której nie mógł wtedy jeszcze udźwignąć. Potrzeba było czasu, abyśmy do tego dorośli. Dopiero teraz, po tych drugich święceniach, wszystko się ułożyło, przeżyliśmy swoiste wyzwolenie, zmieniliśmy się oboje. Wyraźnie widać w tym Bożą rękę. Również Honza mówi, że dopiero teraz odnalazł się w życiu, zrozumiał samego siebie, odkrył pełnię życia, pokój.
Jak dzieci przyjęły wieść, że tata jest księdzem?
– Dzieci były zbulwersowane, że nic mi o tym nie powiedział. Ale nie były tym bardzo zdziwione. Wiedziały, że w podziemnym Kościele, do którego należeliśmy, można się było tego spodziewać.
Jak to jest być żoną księdza? Czy nie odnosi Pani wrażenia, że kapłaństwo „zabiera” Pani męża?
– Wręcz przeciwnie. Ja go teraz dopiero z powrotem odzyskałam. Czuję, że jest to uświęcenie całej rodziny. I również po ludzku wiele się w nim zmieniło na lepsze. Widzę, że Eucharystia, którą sprawuje, daje mu nową siłę.
Czym, zdaniem Pani jako żony księdza, celibat jest dla kapłana?
– Myślę, że jest potrzebny i uzasadniony. Posługa kapłańska bardzo absorbuje człowieka, nie wystarcza mu czasu dla rodziny. Kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić np. kapłana w młodej rodzinie. Młody ojciec i mąż po prostu by temu nie podołał. Istnieją co prawda żonaci stali diakoni, jednak odpowiedzialność i obowiązki kapłana są dużo większe
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska