Idzie od czternastu miesięcy. W Wenezueli na drogę wypadła mu puma, w Rosji został brutalnie napadnięty. Właśnie maszeruje przez Polskę. Zachodzi po drodze do wszystkich kościołów i prosi: Módlcie się o jedność chrześcijan. Wariat?
Szalony pomysł. Wyjeżdżamy w ciemno, by złapać faceta, którego nigdy nie widzieliśmy. Wiemy tylko, że idzie pieszo przez świat i powinien maszerować w okolicach Ożarowa. Nie nosi przy sobie komórki. Mamy jeden pewnik: młody Australijczyk Samuel Clear był kilka dni temu w Białej Podlaskiej i właśnie idzie na zachód. W kierunku Santiago de Compostela. Po półtorej godziny jeżdżenia po okolicach Lublina prawie dajemy za wygraną. Nagle. Jeeeest! Poboczem drogi żwawo maszeruje młody facet w czerwonej kurtce.
Sam na sam
Plecak osłonięty zielonym brezentem. Solidne buty zdarte niemal na łyso. Samuel Clear wyszedł z Australii 14 miesięcy temu. 29-letni inżynier idzie pieszo przez świat, modląc się o jedność chrześcijan. Codziennie maszeruje kilkadziesiąt kilometrów. Schudł już ponad 10 kilo. Po drodze się modli. Lubi odmawiać Różaniec. Śpiewa też pod nosem pieśni wielbienia i piosenki U2, jego ulubionej kapeli. – Jak tu się nie modlić, gdy co chwila mijasz przydrożne kapliczki? – szeroko się uśmiecha. Jego oczy błyszczą. Są jasne i czyste jak jego nazwisko.
Pochodzi z Tasmanii. Jego ojciec jest farmerem. Ma 3000 owiec i 350 krów. Samuel jest katolikiem, działa od lat w australijskim młodzieżowym ruchu misyjnym. Przed trzema laty wpadł na szalony pomysł. Pójdzie pieszo przez świat, 29 tysięcy kilometrów. Będzie zachodził do kościołów różnych wyznań i prosił o modlitwę w intencji jedności chrześcijan. Do wyprawy przygotowywał się rok. Starannie opracował trasę (można ją prześledzić na jego stronie: www.ymt.com.au/walk4one), biegał, sporo pływał. W końcu ruszył. – W piątek odprawiałem Mszę świętą – opowiada ks. Bogumił Łempkowski z Białej Podlaskiej. – Zauważyłem, że do kościoła wszedł wysoki człowiek w czerwonej kurtce. Rzucił mi się w oczy.
Uśmiechnąłem się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Po Mszy podszedł do mnie i po angielsku powiedział: jestem pielgrzymem z Australii. Pokazał mi pismo od swojego biskupa i poprosił: pomódl się o jedność chrześcijan. Zaprosiłem go na plebanię. Zaczęliśmy gadać. Zachwycił mnie swą opowieścią. – Spotykasz tysiące ludzi, nosisz z sobą jakieś pamiątki? – spytałem. – Tak, jedną – uśmiechnął się. I pokazał mi małego dinozaura, który na szyi ma zawieszony różaniec. Dostał go od malutkiego chłopczyka w Panamie. Nocował w jego domu: u bardzo ubogiej rodziny, która przyjęła go z ogromną serdecznością. – Dinozaur będzie cię pilnował po drodze – zawołał chłopczyk. – Dałem Samowi koszulkę z napisem „Wypłyń na głębię” – opowiada ks. Bogumił. – Bardzo do ciebie pasuje – powiedziałem mu na drogę. – Podziękował i ruszył dalej. I tyle go widziałem. Od kilku dni opowiadam o nim na lekcjach religii. I coraz częściej modlę się o jedność chrześcijan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz