Rozmowa z kard. Javierem Lozano Barragánem, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia
Beata Zajączkowska: Ksiądz Kardynał kieruje radą, którą popularnie nazywa się ministerstwem zdrowia Watykanu. To nie jest chyba łatwe zadanie?
Kard. Javier Lozano Barragán: – Jestem świadomy ciążącej na mych sędziwych już barkach odpowiedzialności (śmiech)! Niejednokrotnie tematy, które muszę podejmować, dyktują media, które jak w kalejdoskopie zmieniają „gorące tematy”. Jednego dnia na tapecie są prezerwatywy, innego in vitro czy eutanazja. Jedni szukają prawdy, inni chcą nas narazić na kompromitację. Odpowiadam zawsze, odnosząc się do nauki Kościoła, a kiedy czegoś nie jestem pewny w kwestiach doktrynalnych, proszę o radę Kongregację Nauki Wiary.
To może podsunę Księdzu Kardynałowi temat z Polski. Od kilku tygodni przetacza się fala protestów w służbie zdrowia. Pacjenci na badania muszą czekać miesiącami. Czy można opuścić pacjenta po to, by wywalczyć sobie większą pensję?
– To jest problem dotyczący naszej rady, gdy chodzi o zasady, jednak w praktyce jest to kwestia polityczna. Każdy rząd musi zapewnić obywatelom trzy podstawowe rzeczy: wynagrodzenie, które pozwoli na utrzymanie rodziny, dostęp do edukacji i do opieki zdrowotnej. Nie jest to łatwe zadanie. Troska o utrzymanie obywateli zakłada godziwą pensję, a w systemie publicznej służby zdrowia bywa z tym różnie. Rodzi się więc konflikt na płaszczyźnie ekonomicznej i społecznej. Łatwo jest dawać recepty na naprawę systemu, a o wiele trudniej je realizować. Politycy muszą podejmować decyzje nie w trosce o własne fotele czy prywatne interesy, które niejednokrotnie są nie do pogodzenia z dobrem społeczeństwa, ale muszą walczyć o dobro wspólne, rozumiejąc politykę jako służbę, a nie środek do zbicia majątku.
Czy bycie lekarzem zaczyna być zawodem jak każdy inny, a nie – jak się kiedyś mówiło – powołaniem?
– Bycie lekarzem było i pozostanie powołaniem. W Biblii są tylko trzy zawody utożsamiane z misją: kapłan, sędzia i lekarz. Łacińskie słowo professio, określające zawód, oznacza zarazem: wyznanie wiary. Jest to zobowiązanie wobec Boga. Nie umniejsza to oczywiście innych zawodów. Te trzy są jednak wyjątkowe, i to nie może ulec zmianie.
W Polsce rozgorzała dyskusja na temat in vitro. W tym kontekście okazało się, że nie mamy prawa porządkującego stosowanie in vitro. Czy, zdaniem Księdza Kardynała, może tu pomóc Europejska. Konwencja Bioetyczna?
– Prawo powinno zawsze wyjaśniać i aplikować w danej kwestii prawo naturalne. Mówi ono: nie zabijaj. Czyli, że w żadnej sytuacji nie możesz zabić niewinnej istoty. Tę zasadę należy zaaplikować do diagnostyki terapeutycznej, prenatalnej, do absolutnego zakazu produkcji embrionów, czy – jak mówią oszukańczo pewne środowiska – preembrionów, przyłożyć do wszystkiego, co oznacza początki życia, zapłodnienie in vitro itd. Społeczeństwo laickie jednak nie uznaje faktu, że życie pochodzi od Boga, że Bóg daje nam życie, kiedy chce i jak chce. Kobieta i mężczyzna są więc narzędziami w rękach Boga. Jeśli On im daje możliwość przekazywania życia, powinno być ono przekazywane tak jak On to określa. Nie jest to jakiś czynnik kulturowy czy nakaz, ale coś, co jest wpisane w naturę człowieka. Życie to nie tylko złączenie dwóch gamet, ale totalne oddanie się w miłości. A w in vitro nie ma miłości.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska