Z ks. Andrzejem Trojanowskim rozmawia Julia Markowska J
Julia Markowska: Kiedy jechałam na spotkanie z egzorcystą, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Na miejscu spotkałam miłego i sympatycznego kapłana, który mówi o olbrzymiej wartości modlitwy i sakramentów.
ks. Andrzej Trojanowski: – Faktycznie, ludzie najczęściej patrzą na praktykę egzorcyzmów w Kościele przez pryzmat horrorów, filmów, książek fantastycznych, czyli rzeczy, które są w jakimś stopniu również kreowane przez złego ducha. Jemu bardzo zależy, by ten obraz praktyk kościelnych był wynaturzony. Musimy mieć świadomość, że zły duch jest inteligentny i na wszelkie sposoby utrudnia rozpoznanie tego, czym jest prawdziwa modlitwa i czym jest egzorcyzm. A jest on niczym więcej, jak rozkazem w imię Jezusa Chrystusa i Kościoła, by zły duch odszedł od opętanej osoby.
W Polsce jest ponad pięćdziesięciu egzorcystów. Czyli jest to dość elitarne grono. Jak to się stało, że Ksiądz do niego dołączył?
– W czasie studiów doktoranckich mieszkałem pod Paryżem w sanktuarium Matki Boskiej Dobrego Uwolnienia. Ze względu na czarną skórę Patronki, do tego kościoła przychodzili przede wszystkim ludzie kolorowi. Pewnego dnia czarny mężczyzna, świetnie wykształcony, poprosił mnie o modlitwę. Nie mógł współżyć ze swoją białoskórą żoną. Podejrzewał on, że jego bracia, którzy byli przeciwni temu związkowi, odprawiali przeciwko niemu rytuały voodoo. Nie dowierzałem jego historii, jednak nie mogłem przecież odmówić mu modlitwy. Zaprosiłem go do zakrystii i zacząłem się nad nim modlić. Zaczął się najpierw bardzo pocić, później upadł, zwijał się i syczał jak wąż. Prosiłem Pana Jezusa, by ocalił mnie i jego od działania złego ducha. Trwało to kilkanaście minut, potem wstał, otrzepał się i wyszedł z kościoła. Po kilku miesiącach do mnie wrócił i oznajmił, że jego żona jest w ciąży, że wszystko minęło. To było moje pierwsze doświadczenie z tego rodzaju rzeczami. W Szczecinie trafiali do mnie coraz to nowi ludzie, którzy potrzebowali pomocy. Aż w końcu otrzymałem upoważnienie od księdza arcybiskupa do posługi egzorcysty przy sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa. Od tej pory nieustannie podejmuję ludzi duchowo udręczonych.
Duchowe nękania, a szczególnie opętanie demoniczne, potocznie odbierane są jako choroba psychiczna. Jak sama przekonałam się w Poczerninie, tacy ludzie budzą strach, żeby nie powiedzieć odrazę.
– Niektóre objawy zniewoleń duchowych przypominają dolegliwości psychiczne, ale nimi nie są. Ludzie czują się straszeni, duszeni, nawiedzani przez zjawy czy też inaczej jeszcze maltretowani przez niewidzialne siły. Zwłaszcza wtedy, gdy usiłują się modlić. Nieraz to są bardzo dzielni ludzie! Osoby cierpiące psychicznie – jeśli takie się zdarzają – zachęcam do wizyty u psychiatry. Mieszkańcy wsi nie mają powodu, aby się ich obawiać. Podczas spotkania tłumaczyłem im, że nie są to ludzie niebezpieczni. W Szczecinie spotykałem się z nimi w centrum miasta, na plebanii, i nikomu nigdy nic się nie stało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Julia Markowska