List miłosny napisany do narzeczonej stał się dowodem świętości w procesie beatyfikacyjnym 22-letniego Hiszpana.
Bartolomé Blanco Márquez został skazany na śmierć tylko i wyłącznie za to, że był katechetą w salezjańskiej szkole i sekretarzem Akcji Katolickiej w Pozoblanco, swojej rodzinnej miejscowości. Podczas hiszpańskiej wojny domowej (1936–1939) lewica podjęła bowiem bezkompromisową walkę z Kościołem, urządzając prawdziwe polowania na księży i działaczy katolickich. Blanco został aresztowany już miesiąc po wybuchu wojny, 18 sierpnia 1936 r. Potem przetrzymywano go w więzieniu w Jaén. Podczas procesu sądowego pozostał wierny swoim przekonaniom religijnym. Odważnie powiedział przed sądem, że gdyby żył dalej, byłby aktywnym katolikiem. 2 października 1937 roku został rozstrzelany. W przededniu egzekucji wysłał z więzienia dwa listy.
Dopóki bije moje serce…
„Tak długo jak moje serce bije, będzie biło z miłości do Ciebie. Bóg zapragnął wywyższyć te ziemskie uczucia, uszlachetniając je, gdy w Nim kochamy siebie nawzajem. Dlatego, chociaż w moich ostatnich dniach Bóg jest moim światłem i moim pragnieniem, nie przeszkadza to w tym, żeby pamięć o osobie, którą kocham najbardziej, towarzyszyła mi do godziny mojej śmierci” – tak pisał Blanco do swojej narzeczonej o imieniu Maruja. Blanco przekonuje narzeczoną, że przyjmuje bez strachu wyrok śmierci, bo jest przekonany, że otworzy mu on bramy nieba. Świadomie wybiera męczeństwo. „Mój wyrok w trybunale ludzi będzie moją najlepszą obroną w Trybunale Bożym. Chcąc mnie zgubić, uratowali mnie. Rozumiesz? Zabijając mnie, zapewniają mi prawdziwe życie” – napisał. Pod koniec listu prosi swą dziewczynę, aby starała się żyć najlepiej jak potrafi, by na pewno mogli się spotkać w niebie. „Do zobaczenia w wieczności, gdzie będziemy nadal się kochać po wieki wieków” – to ostatnie słowa listu.
Zemsta chrześcijanina
Drugi list, wysłany przez skazańca tego samego dnia, adresowany był do cioci i wujka, którzy go wychowywali. Bartolomé był bowiem sierotą, jego rodzice zmarli, gdy był jeszcze dzieckiem.
Blanco prosi krewnych, aby przebaczyli jego oprawcom. „Niech to będzie moja ostatnia wola: przebaczenie, przebaczenie, przebaczenie. Proszę więc, pomścijcie mnie zemstą chrześcijanina: odpłaćcie dobrem wszystkim tym, którzy chcieli mi uczynić zło” – napisał. Dziennikarze hiszpańskiej gazety „La Razón” odnaleźli w Andaluzji kuzynkę męczennika, 74-letnią dziś Anę Blanco. Bartolomé był jej ojcem chrzestnym. „Dbajcie o religijne wychowanie mojej chrzestnej córki. Ja już nie mogę spełnić na ziemi moich obowiązków ojca chrzestnego” – pisał o niej w liście do wujostwa. Ana Blanco słabo pamięta Bartolomé. Miała trzy lata, gdy zginął. Podkreśla z dumą, że cała rodzina zastosowała się do jego prośby i wybaczyła mordercom. – Moi rodzice znali nazwiska oprawców. I chociaż po wojnie namawiano ich, by je ujawnili, oni zabrali swoją tajemnicę do grobu – mówi.
Niech żyje Chrystus Król
Podczas egzekucji Bartolomé Blanco Márquez nie zgodził się, by stać tyłem do plutonu egzekucyjnego. – Ktokolwiek umiera za Chrystusa, powinien czynić to, stojąc przodem i będąc wyprostowanym. Niech żyje Chrystus Król – krzyknął, kiedy po strzale upadał na ziemię.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa