Temperatura duchowa misji opadła. Zwłaszcza zaraz po soborze. Zwracano nadmierną uwagę na sprawiedliwość społeczną, rozwój materialny, a zaniedbywało się ewangelizację. To był błąd – mówi abp Henryk Hoser SAC
Abp Henryk Hoser (ur. 27 listopada 1942 r. w Warszawie) – sekretarz pomocniczy watykańskiej Kongregacji Ewangelizacji Narodów i przewodniczący Papieskich Dzieł Misyjnych. Był pierwszym polskim pallotynem konsekrowanym na arcybiskupa. Lekarz i misjonarz w Rwandzie w latach 1975–1993. Założyciel w stolicy kraju – Kigali – centrum formacji rodzinnej oraz ośrodka lekarsko-społecznego, którym kierował 17 lat. W kwietniu 1994 r. powołany na stanowisko Wizytatora Apostolskiego w Rwandzie z zadaniem pomocy w życiu kościelnym i religijnym po wojnie pomiędzy plemionami Hutu i Tutsi. W latach 1996–2003 pełnił funkcję przełożonego pallotyńskiej Regii Miłosierdzia Bożego we Francji. 22 stycznia 2005 mianowany przez Jana Pawła II arcybiskupem tytularnym Tepelty.
Tomasz Gołąb: „Wszystkie Kościoły dla całego świata” – to hasło tegorocznej Niedzieli Misyjnej. Zdaje się jednak, że polski Kościół jest trochę mniej „dla całego świata”.
Abp Henryk Hoser: – Żaden kraj nie może chyba powiedzieć, że wysyła dostateczną liczbę misjonarzy. Polska ma ich dwa tysiące, chociaż jest krajem w ponad 90 proc. katolickim i ma kilkadziesiąt tysięcy księży, zakonników i zakonnic. Hiszpanie czy Włosi wysyłają na misje po kilkanaście tysięcy ludzi.
O misjach w Polsce przypominamy sobie w parafiach i w diecezjach zaledwie w okolicach Niedzieli Misyjnej.
– Nie ma się czemu dziwić, skoro Polska była wyłączona z wysiłku misyjnego w XIX wieku i nie wypracowała własnej tradycji misyjnej aż do lat 60. XX wieku. Dziś proces wyłaniania i formacji polskich kandydatów do misji jest coraz bardziej dojrzały. To dlatego w maju na Kongresie w 50-lecie encykliki Fidei Donum w Rzymie Polacy mogli podzielić się doświadczeniem Centrum Formacji Misyjnej z Warszawy.
Jestem dobrej myśli, gdy chodzi o potencjał, ale obawiam się, że młodzi ludzie z pokolenia wchodzącego w życie dorosłe, są dzisiaj mniej gotowi do podjęcia ryzyka. Szukają stabilizacji i są zdecydowanie słabsi psychologicznie. Misje wymagają ludzi o bardzo wyraźnej sylwetce i jasnej osobowości. Ci, którzy hamletyzują, na misjach się gubią.
Ideał misjonarza?
– Ten sam co zawsze. Być misjonarzem to głosić Jezusa Chrystusa z motywów wiary, nadziei i miłości. Jeśli tego brakuje, misje tracą sens. Sama szlachetna idea humanitaryzmu nie wystarczy. Trzeba „konfigurować się” do Jezusa Chrystusa, apostoła i misjonarza. Dzięki temu można podjąć trud misyjny, stawić czoła przeciwnościom, których na misjach nie brakuje, ale przede wszystkim wytrwać. Dzisiaj wyzwaniem tego pokolenia jest wierność i wytrwanie, bo kultura postmodernistyczna tych wartości nie uznaje.
Misjonarz działa jakby w polu energetycznym, wytworzonym przez dwa bieguny. Pierwszy, teologiczny, to wiara, nadzieja, miłość – te cnoty, które powodują, że podejmuje się misji Jezusa Chrystusa, głosząc Jego orędzie w świecie. Ale drugim biegunem tego pola jest dobra znajomość świata, do którego jest posłany. Tu Jezus Chrystus był mistrzem: zarzucał nam, że potrafimy przewidzieć, jaka będzie pogoda, a nie umiemy odpowiedzieć na sytuację egzystencjalną naszego pokolenia. Nie potrafimy na daną nam rzeczywistość rzucić ostrego światła Ewangelii. I z tej rzeczywistości wyłonić szans i bardzo głębokich cieni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb