Dlaczego wypowiedź ministra edukacji wywołała spór wokół oceny z religii? Trudno zrozumieć. Jeszcze trudniej pojąć pełne nieprawdziwych informacji prasowe komentarze jego decyzji.
Dotychczas wszystkie problemy dotyczące nauczania religii w szkołach rozwiązywała Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu. Takich decyzji nie podejmuje przecież jedna osoba. Dlaczego w tym przypadku było inaczej? Na pewno nie wyjaśniły tej kwestii komentarze, które pojawiły się w codziennej prasie.
Gdzie tu przywilej?
Cezary Michalski, zastępca redaktora naczelnego „Dziennika”, twierdzi, że w imię historii Kościoła „nie warto marnować tej historii, przyjmując pospiesznie każdy przywilej, od każdego, w każdej sytuacji”. Powiedzmy jasno: Kościół nie przyjmuje żadnych przywilejów. Troszczy się jedynie o sprawy związane z jego misją, a nauczanie religii do tej misji należy. Właśnie dlatego, że katechizacja to misja i zadanie Kościoła, księża pracujący w szkołach w latach 1990–1997 nie pobierali wynagrodzenia za swoją pracę.
Dziś nawet w najgorętszych dyskusjach o szkolnej katechezie nikt o tym nie wspomina. Księży zaczęto wynagradzać, dopiero gdy międzynarodowe organizacje z krajów zachodnich upomniały się o respektowanie podstawowych praw pracowniczych w naszym kraju. Dla nich było to nie do pojęcia, aby księża pracujący jako katecheci w szkołach nie pobierali pensji! Nie pamiętam, aby o tym wówczas pisano w prasie!
Religia w szkole nie jest uprzywilejowana – wbrew temu, co twierdzi redaktor „Dziennika”. Rozporządzenie ministra Giertycha z 13 lipca 2007 r. dotyczące średniej ocen mówi nie tylko o religii. „Uczniowi, który uczęszczał na dodatkowe zajęcia edukacyjne lub religię albo etykę, do średniej ocen wliczać się będą także roczne oceny uzyskane z tych zajęć” – czytamy w rozporządzeniu. Oznacza to, że wyniki osiągane przez uczniów ze wszystkich przedmiotów nadobowiązkowych, nie tylko z religii, będą brane pod uwagę przy obliczaniu średniej ocen. Zdecydowanie więc szkolna katecheza nie została uprzywilejowana – jak twierdzi socjolog prof. Ireneusz Krzemiński.
Rodzic ucznia lub sam uczeń wybiera w sposób wolny i nieprzymuszony religię jako przedmiot nauczania. Dlaczego więc nie można dowartościować jego pracy, wliczając stopień z religii do średniej ocen? W Niemczech czy we Włoszech – czyli w krajach nowoczesnych i cywilizowanych – religia jest brana pod uwagę przy obliczaniu średniej ocen. Więcej, jest przedmiotem obowiązkowym i nikt nie protestuje i nikogo nie dyskryminuje!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Robert Nęcek, rzecznik prasowy archidiecezji krakowskiej, wykładowca teologii moralnej Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie