Irak stał się piekłem dla chrześcijan. Prześladowania nie są już pojedynczymi incydentami, ale zmasowaną akcją ze strony dotychczasowych sąsiadów. Efektem jest wielki exodus do sąsiednich krajów i do Europy.
Zdejmijcie krzyże ze ścian! Jeśli nie, spalimy wasze kościoły! – grupa modlących się w Bagdadzie chrześcijan nie miała szans na opór. Kilku napastników postawiło twarde ultimatum. Nie po raz pierwszy zresztą. Działające w wielu dzielnicach stolicy Iraku grupy muzułmańskie stawiają sprawę jasno: albo przechodzicie na islam, albo żegnacie się z tym światem. Ewentualnie możecie się stąd wynieść.
Abel Ablowi Kainem
– Nastały trudne czasy dla rodzin chrześcijańskich w Bagdadzie i Mosulu – twierdzi ks. Bashar Warda, rektor seminarium w Kurdystanie. – Chrześcijanie są zmuszani do przestrzegania radykalnych islamskich zasad – dodaje. – Są wystawieni na społeczne szykany, które wynikają też z ich słabej pozycji społecznej w kraju bezprawia – ks. Bashar pokazuje „Gościowi” list, który wysłał do abp. Francisa Assisi Chullikatta, nuncjusza apostolskiego w Jordanii i Iraku. W Mosulu i Bagdadzie jest około 3 tys. rodzin żyjących poniżej granicy ubóstwa, narażonych codziennie na ataki radykalnych ugrupowań.
Do domów chrześcijan wpadają oprawcy i żądają od nich albo przejścia na islam, albo opuszczenia mieszkania. Często cała akcja kończy się morderstwem. Najgorsze jest to, że napastnikami nie są tylko zwykli przestępcy, ale nawet policja szyicka i sunnicka. Często zaczyna się od listów z pogróżkami. Później są „odwiedziny” i wyrzucanie siłą z domów. Islamiści żądają płacenia wysokich kwot, powołując się przy tym na rzekomo wymagające tego prawo szariatu. Powszechną praktyką jest także zmuszanie sióstr zakonnych i młodych chrześcijanek do małżeństwa z muzułmanami.
Efektem tych działań jest narastająca fala uchodźców. Radykałom islamskim najwyraźniej o to chodzi. – Eskalacja nienawiści jest wynikiem postawy niektórych grup społecznych, uznających, że chrześcijanie kolaborują z wojskami koalicji, z którymi podzielają swoją chrześcijańską wiarę – uważa ks. Warda. Na początku czerwca w diecezji Mosul zamordowano księdza i dwóch diakonów. Porwano ich zaraz po zakończeniu Mszy św. Ksiądz Ragheed Ganni napisał przed śmiercią w swoim liście, teraz już testamencie, m.in. takie słowa: „Kain nie może dalej zabijać swojego brata Abla, modlimy się także za morderców...”. Kilka dni później z kościoła Świętej Mądrości uprowadzono młodego księdza Hanni Abdel Ahada.
Owoce anarchii
Nie można, oczywiście, powiedzieć, że tylko chrześcijanie w Iraku są grupą dotkniętą przemocą. Rozdarte wojną społeczeństwo jest naturalnym środowiskiem dla radykalnych pomysłów na „stabilizację”. W Iraku panuje całkowita anarchia. Jeśli nawet wcześniej ktoś miał nadzieję na konkretny plan Zachodu wobec kraju po obaleniu dyktatora, teraz musi przyznać, że albo planu nie było, albo naiwnie wierzono, że wszyscy Irakijczycy zgodnie przyjmą nowe zwyczaje i prawo. Chrześcijanie stali się jednymi z ofiar tego chaosu. Mieszkają na tych ziemiach od pierwszych wieków naszej ery. Nie są więc obcym elementem społeczeństwa. Jednocześnie są „inni”, bo stanowią mniejszość w muzułmańskim państwie. Logika wojny domowej z reguły sprowadza się do uderzania w najsłabszą społecznie grupę. Tak było na Bałkanach, tak samo jest w Iraku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina