Ta książka sprawiła, że piwo straciło smak, a siedzenie w wygodnym fotelu zaczęło być niewygodne. Kuzyn Mela Gibsona zebrał zapierające dech w piersiach świadectwa wiary z Afryki i Albanii.
Michał Nolywajka ślęczał przy ekranie komputera. – Byłem pod ogromnym wpływem „Pasji” Mela Gibsona. Surfowałem po bezkresnych falach internetowego oceanu, gdy nagle zauważyłem nazwisko reżysera, do którego przypisano… całkiem inne imię. Okazało się, że to kuzyn Mela. Zaskoczony odkryłem, że John Gibson przebywa w nowicjacie karmelitów w Czernej. Napisałem do niego i tak zaczęła się nasza przyjaźń. O. Gibson urodził się nieopodal Chicago.
Jest najstarszym z 13 dzieci, z których… czterech jest księżmi, dwie zakonnicami, a trzech świeckimi konsekrowanymi. Gdy Michał usłyszał dramatyczne opowieści o pracy w najuboższych krajach świata, zaproponował: A może napisze ojciec książkę? Chętnie ją przetłumaczę. Ojciec Gibson nie od razu się zgodził. Powiedział, że musi wsłuchać się w serce Jezusa. Jeśli On tego chce, książka powstanie. Na szczęście chciał. Książkę „Oto czynię wszystko nowe” trzymam w ręku.
Ten, który tańczy
Gibson nie pisał sam. Pomagały mu dwie kobiety. Louisa Aminata Sankoh Hughes, w czasie wojny w Sierra Leone doświadczyła ciężkich tortur psychicznych. Zdobyła się na szaleństwo. Porzuciła islam na rzecz katolicyzmu i… adoptowała 21 dzieci. Wiele z nich widziało, jak bestialsko mordowano ich rodziców. To na ten niezwykły dom dziecka o. John przeznaczy cały dochód ze sprzedaży książki. – Cierpienie często kazało mi krzyczeć: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?” – opowiada Louisa. – Odczuwałam to w szkole, gdy inne dzieci jadły kanapki.
Z trudem powstrzymywałam się od otwierania ust, głód był tak wielki. Było to zanim jeszcze przyjechał ojciec Samuka (tak nazywają tu o. Gibsona. Imię znaczy dosłownie „Ten, który tańczy”). W krajach rozwiniętych ludzie mówią: „Nie wolno mi szukać cierpienia. Tylko masochiści go szukają. Mam prawo do szczęścia”. Moja rodzina nigdy nie musiała szukać cierpienia. Było ono naszą codziennością. W Sierra Leone nie widzieliśmy „Pasji”. Wiem jednak, że w filmie w momencie śmierci Jezusa na ziemię spada kropla wody. Tak właśnie czujemy się, gdy przeżywamy cierpienia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz