Duchowny symbolem Francji? Ojciec Pierre przełamał stereotyp samych Francuzów. Odszedł człowiek, który stał się sumieniem narodu. Nie tylko z powodu ubogich, którym poświęcił życie
Georges był po próbie samobójczej. – Nie mam ci nic do zaoferowania – powiedział mu ojciec Pierre. – A ty nie masz nic do stracenia, skoro chcesz umrzeć. No, więc zanim się zabijesz, proszę cię o pomoc, żeby pomóc innym – dodał. I w ten sposób zyskał pierwszego compagnon – towarzysza. To było lato 1949 roku. Czas, w którym francuski kapucyn ochrzcił swoje stowarzyszenie pomocy najuboższym ewangeliczną nazwą Emmaus.
Nie spodziewał się, że zasięg tego dzieła przekroczy jego wyobraźnię. Odszedł na drugą stronę, pozostawiając ruch liczący 115 wspólnot we Francji, ponad 400 grup w kilkudziesięciu krajach i dziesiątki punktów pomocy. Zostały tysiące bezdomnych i ubogich, którzy otrzymali motywację do wzięcia życia w swoje ręce. Abbé Pierre (ojciec Pierre), katolicki duchowny, przez dziesiątki lat był symbolem Francji. Państwa, które od dawna pracuje nad tworzeniem symboli z całkiem innego świata.
Już nie bezdomni
Człowiek-legenda. Takiego określenia doczekał się jeszcze za życia. Znany na świecie jako abbé Pierre, używał tego pseudonimu w czasie okupacji hitlerowskiej. I tak zostało. Wiele osób dopiero po śmierci dowiedziało się, że Henri Grous to prawdziwe nazwisko zakonnika, który zyskał wielką sympatię i popularność dzięki swojemu zaangażowaniu na rzecz ubogich. Urodził się 5 sierpnia 1912 roku w Lyonie. Prawdopodobnie z domu rodzinnego wyniósł wrażliwość na potrzeby bliźnich: jego ojciec był członkiem bractwa religijnego, które opiekowało się ubogimi.
Był konsekwentnym społecznikiem. Oprócz udziału we francuskim ruchu oporu, w latach 1945–51 był członkiem parlamentu. Już wtedy zasłynął jako człowiek upominający się o prawa i godność ludzi wyrzuconych poza margines społeczny. W 1949 roku założył pierwszą wspólnotę Emmaus.
Nie chciał jednak tworzyć tylko noclegowni czy schronisk dla bezdomnych. Uważał, że każdy z nich powinien sam zadbać o swoje życie. Dzisiaj wspólnoty prowadzą własne sklepy z używanymi, naprawionymi przez mieszkańców (compagnons) rzeczami. W ten sposób, kiedyś bezdomni, zarabiają na skromne, ale godniejsze życie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina