Tu trzeba księdza, nie lekarza – takie słowa oznaczają zwykle, że trzeba już tylko grabarza.
Księdza z posługą sakramentalną wzywa się zazwyczaj, gdy zrobiło się już wszystko inne. Gdy chory dostał wszystkie możliwe lekarstwa i zastrzyki, gdy podłączono go do wszystkich możliwych aparatów, przeprowadzono reanimację. Nawet wtedy, gdy nie jest chory – bo już umarł. „Niestety, nic więcej nie można było zrobić” – rozkładają ręce bliscy.
Można było. Kościół dysponuje środkami, które ratują nie tylko duszę, lecz – gdy Bóg zechce – i ciało. Problem jednak w tym, że człowiek chce znacznie rzadziej niż Bóg.
Dać szansę Bogu
Różne są tego przyczyny. Jedną z nich jest pokutujące wciąż przekonanie, że ksiądz przy łóżku jest zwiastunem zagłady. Równie dobrze mógłby, zamiast w sutannie, pojawić się w białej płachcie i z kosą w ręku. Odwlekanie przyjścia kapłana było więc kojarzone z odsuwaniem godziny śmierci. Kiedy już przyszedł i „zaopatrzył”, nieomal niestosownością byłoby przeżyć.
Doświadczyła tego Maria Halfmann, Ślązaczka, która zmarła w 1973 roku w Niemczech w opinii świętości. Kawał życia spędziła w szpitalach. Kiedyś jej stan pogorszył się do tego stopnia, że wezwano do niej księdza. Po przyjęciu „olejów” pani Halfmann ujrzała „piękną panią”. – Siostro, Ona tam stoi i pokazuje, że poczuję się lepiej – powiedziała pielęgniarce w zakonnym habicie. Zakonnica spojrzała na nią zgorszona. – Pani się już lepiej nie poczuje! Przecież przyjęła pani ostatnie namaszczenie!
Opinia zakonnicy, choć dziwaczna, nie była pozbawiona podstaw. „Ostatnie namaszczenie” to przez wieki była oficjalna nazwa sakramentu udzielanego ciężko chorym. Tak ciężko, że zazwyczaj faktycznie niemającym szans na przeżycie.
Ostatni sobór przywrócił sakramentowi chorych znaczenie nadane mu u samych źródeł chrześcijaństwa. Biblia zawiera wyraźne o nim świadectwa: „Apostołowie (...) wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (Mk 6, 7–13); „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14–15). Księża, często udzielający sakramentu chorych, zwłaszcza kapelani szpitalni, wiedzą, jak dosłowny bywa ów płynący z sakramentu ratunek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl