Kasiu, kocham Cię – powiedział po kilkunastu latach małżeństwa Tomek i przy ołtarzu pocałował żonę w usta. Potem ten gest powtórzyło kilkadziesiąt innych par. Tylko dzieci patrzyły ze zdumieniem: co ci rodzice kombinują? Zwariowali?Tak całować sięw kościele?
Hania wróciła właśnie z Francji. Z kościołem była na bakier. Mimo to, zachęcona przez chłopaka, poszła na Mszę. Nadszedł czas Komunii. Ludzie podchodzili do ołtarza. I wtedy ksiądz, widząc sporo ludzi podpierających ściany, powiedział: Tych, którzy nie mogą przyjąć Komunii, zapraszam do stopni ołtarza. A potem kładł na nich ręce i błogosławił ich. – To był przełom w moim życiu – opowiada dziewczyna. – Zostałam dostrzeżona, nie czułam się już jak bezpański pies snujący się w przedsionku kościoła. Zaczęłam przychodzić na Msze.
– Dlaczego tchórzliwi apostołowie, którzy zwiali spod krzyża, później przez całe dnie przebywali z radością w świątyni? Przecież było to jeszcze przed zesłaniem Ducha Świętego. Co ich tak przemieniło? Co Jezus im dał? – zastanawiali się paulini z Leśniowa. I oświeciło ich. Zaczęli błogosławić. Dzieci, rodziny, przyszłe mamy...
Pan z wami? Nareszcie!
– Pan z waaami. I z duchem twoooim – te słowa wielu traktuje z ulgą. Koniec Mszy, można iść na obiad. A to przecież błogosławieństwo, jeden z najważniejszych gestów na świecie. W Sanktuarium Rodzinnych Błogosławieństw w Leśniowie w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej od roku obserwuje się dziwne zjawisko. Po niedzielnej Mszy o jedenastej ludzie nie chcą wychodzić z kościoła, a do ołtarza ustawiają się długie kolejki. Maluchy, mamy w ciąży, małżeństwa i całe rodziny czekają na specjalne błogosławieństwo.
– O mocy błogosławieństwa przekonała mnie znajoma zakonnica – opowiada przeor, ojciec Zbigniew. – Właśnie wróciła z Francji i z wypiekami na twarzy opowiadała: w jednym z miast naprzeciw siebie stały dwa kościoły: katolicki i protestancki. Od lat między nimi trwała wojna. Ludzie strasznie się „żarli”. Ktoś zaproponował: A może zaczniemy pościć w intencji pojednania?
Niech każdy z nas zrezygnuje z jednego posiłku dziennie. Pomysł chwycił. Ruszyła nowenna. I okazało się, że kłótnie i wszelkie przepychanki ustały. Pomyślałem: zbliża się jubileusz leśniowskiego sanktuarium. Jak go przygotować? Poprosiłem znajomych o podobny post: zgłosiło się 21 osób (teraz jest ich dwa razy więcej). I rzeczywiście, spory w zakonie przycichły, a Pan Bóg podsunął nam niesamowity pomysł na rok jubileuszowy: błogosławieństwa. Pierwsze dla małych dzieci. Początkowo przychodziło 80 maluchów, potem 120, 150...
Gesty są dla dzieci niesamowicie ważne. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Kiedyś poszedłem do Komunii z małą Martą na ręku. Proboszcz zrobił jej na głowie krzyżyk. Była zachwycona. Tydzień później też poszedłem do Komunii, ale świecki szafarz nie miał zwyczaju błogosławienia dzieci. Rozczarowana Marta nie mogła zrozumieć, dlaczego została pominięta.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz