Pędzimy, pędzimy, a tu nagle Dzieciątko się rodzi i trzeba wszystko odłożyć na bok
Święta jak zwykle przyszły nie w porę, zwłaszcza jeśli ktoś obiecywał sobie, że przed świętami załatwi te wszystkie sprawy, na które nie miał czasu przez cały rok. Prawosławni mają jeszcze dwa tygodnie na realizację zobowiązań, ale pewnie im też brakuje czasu. Pędzimy, pędzimy, a tu nagle Dzieciątko się rodzi i trzeba wszystko odłożyć na bok. I tak dobrze, że w grudniu nie odbywają się wielkie imprezy sportowe. Przyjaciele mojego brata oczekują od pewnego czasu wnuka, ale przyszły dziadek z mieszanymi uczuciami przyjął wiadomość, że doczekają się za sześć miesięcy, dokładniej w czerwcu.
A któż będzie miał czas na przyjmowanie dzieci w czerwcu, skoro w tym czasie polscy piłkarze będą po raz pierwszy w historii występować w Mistrzostwach Europy? Z podobnych powodów zjazd mojej licealnej klasy został przełożony na maj, bo któż miałby czas na spotkania klasowe, skoro rytm życia będą wyznaczać gwizdki arbitrów?
Dwa tysiące lat temu w Betlejem też mieli ważne powody, żeby nie zajmować się Nowonarodzonym. Wtedy chodziło o spis ludności – dziś nikt nie ma zielonego pojęcia, co ów spis wykazał; prawdopodobnie nic, co byłoby warte uwagi. A to, że Dzieciątko przyszło, wszyscy wiedzą. Nawet ci, którzy w to nie wierzą, uważają, że to, co według nich nie nastąpiło, było ważniejsze od jakiegoś spisu. I dlatego od tej pory, w nosie mając wszelkie spisy i rachunki, cieszą się na ponowne przyjście Dzieciątka, zwłaszcza że przynosi ono prezenty. Hola, hola! Jakie Dzieciątko, jakie prezenty?
Na Śląsku oraz gdzieniegdzie w dawnej Galicji prezenty przynosi Dzieciątko, ale jeśli wierzyć reklamom, to raczej Święty Mikołaj fatyguje się 24 grudnia. Podczas gdy Unia Europejska przywiązuje do odrębności regionalnej tak wielką wagę, że aż Belgia postanowiła zmienić jedno państwo na dwa czy trzy regiony, w naszym kraju panuje urawniłowka, zglajszachtowanie i centralizacja obyczajów.
Krótka sonda, całkowicie niereprezentatywna, pozwoliła mi ustalić, że Święty Mikołaj przychodzi na wschód od Wisły. Najwyraźniej ma problem z dojazdem, bo na Śląsku pojawia się już 6 grudnia. Istnieją regiony, gdzie prezenty przynosi Aniołek. A do mnie przychodził Gwiazdor – tak twierdził mój tata, który był poznaniakiem. Nie chodziło tu o Johna Wayne’a ani o Brada Pitta czy Mela Gibsona – aktorzy czekaliby na sesję zdjęciową, a Gwiazdor w pośpiechu czmychał przez okno, zanim zdążyliśmy dotrzeć pod choinkę. Według reklam prezenty z supermarketów przynosi krasnal zwany santaclausem. A kto przynosi te, które są z serca?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim