Żeby domagać się świętowania bodaj najważniejszego święta państwowego niekoniecznie w niedzielę, trzeba by najpierw udowodnić, że Polakom na tym święcie zależy
W tym roku nie będzie narzekań przed 11 listopada, że tyle w Polsce mamy świąt, a tu trzeba pracować zamiast świętować. W tym roku Święto Niepodległości wypadło w niedzielę i to jest jego największa wada.
Sporo się u nas mówi o przyjaźni i szczególnych więzach, które nas łączą z USA. Szkoda, że Amerykanie tą szczególnością mniej się przejmują niż my. Szkoda też, że nie bierzemy z nich przykładu, jak świętować, skoro już świętować trzeba. W USA są święta, które zawsze obchodzi się w czwartek, jak Dzień Dziękczynienia – obyczajowo odpowiednik naszej Wigilii. Szereg innych świąt obchodzi się w poniedziałek, żeby ludzie mieli świadomość świąteczności. A może by i u nas taką zasadę wprowadzić? (Mimo że to felieton, który pomija drobiazgową analizę, byle osiągnąć efekt, to jako miłośnik prawdy muszę dodać, że Amerykanie mają znacznie mniej urlopu niż Polacy, więc święta w dni powszednie są tam bardziej usprawiedliwione. Niemniej żal mi dni wolnych od pracy, które wypadają w niedzielę.
Nawiasem mówiąc w tym nawiasie, przed laty pewien mój znajomy Hindus bardzo się dziwił podczas pobytu w Polsce, że przyjęliśmy bezkrytycznie zasadę wolnej niedzieli, która według niego jest imperialistycznym wymysłem Brytyjczyków. Mówił to rozżalony z powodu zamkniętych w niedzielę sklepów, co – uważny Czytelnik łatwo się domyśli – było regułą w czasach komunizmu. Jako miłośnik prawdy wiem też, że wielu pracownikom przysługuje dzień wolny w innym terminie, ale jak dawać upust patriotycznym uczuciom w Zaduszki?).
Żeby jednak domagać się świętowania bodaj najważniejszego święta państwowego niekoniecznie w niedzielę, trzeba by najpierw udowodnić, że Polakom na tym święcie zależy. Tydzień temu media z przekąsem informowały, iż niewielu Rosjan wie, o co chodzi władzom, które wprowadziły tam Dzień Jedności Narodowej na pamiątkę wybicia Polaków okupujących Kreml. Nie jestem pewien, czy u nas świadomość narodowa jest dużo większa, zresztą nieubłagane sondaże wyprowadzą z błędu optymistów. Mimo że tylu rodaków wybrało życie wśród Anglików, którym przylepia się etykietę powściągliwości, wciąż emocje odgrywają wielką rolę w narodzie. A jednak 11 Listopada jest dniem cichym i bezbarwnym niczym pora drzemki w hrabstwie Suffolk. Ledwie parę flag w oknach i „oficjałki” zamiast powszechnej radości. Pokolenia pamiętających, dlaczego radość przystoi w tym dniu, odchodzą. Ich dzieci nie umiały przejąć entuzjazmu. Cała nadzieja we wnukach i prawnukach; skoro tak się przejęły ostatnimi wyborami, to może przejmą się i Polską.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim