Jeśli komuś odbierać pieniądze, to może raczej tym, którzy je wydają w sektorze publicznym?
Impas w służbie zdrowia, jak każdy problem, skłaniać powinien osoby odpowiedzialne do poszukiwania rozwiązań, a wszystkich, którzy nie ponoszą odpowiedzialności, do głębszych przemyśleń. Stara anegdota mówi, że słynny błazen Stańczyk na podstawie własnych doświadczeń (być może było to pierwsze w naszej historii badanie opinii publicznej) stwierdził, iż najwięcej w Polsce jest lekarzy – niemal każdy napotkany przez niego przechodzień chętnie udzielał porady, jak walczyć z bólem zębów.
W Polsce jest też wielu znawców ekonomii i polityki, dla których nie istnieją rozwiązania zbyt proste: zawsze podają jeszcze prostsze. Aż dziwne, że po wyborach komplikują życie – przecież wystarczyłoby dać, zabrać, pozwolić, zabronić. Niektórzy wybrani faktycznie proponują tylko proste rozwiązania, co nie dziwi w kraju, w którym znajomość nauk ścisłych obniża się dramatycznie. W związku z tym niewielu przejmuje się opinią Einsteina, który sugerował objaśnianie natury w sposób prosty, ale nie zbyt prosty, żeby nie powiedzieć prostacki.
Istnieje prosty aspekt polityki, ekonomii i służby zdrowia: bilans musi się zgadzać. Wydatki wyższe od dochodów choćby o złotówkę muszą prowadzić do katastrofy, choć akurat ta prosta prawda nie jest popularna. Inne aspekty są trudniejsze, a przynajmniej niejasne. Pojawiła się myśl, żeby komuś – najlepiej bogatym – zabrać trochę grosza, aby dodać lekarzom i pielęgniarkom. Z drugiej strony nieźle rozwija się niepubliczny sektor świadczeń medycznych. Jeśli więc komuś odbierać pieniądze, to może raczej tym, którzy je wydają w sektorze publicznym? Bo zabieranie pieniędzy tym, którzy i tak rzadko korzystają z dobrodziejstw NFZ-u, bo ubezpieczają się na własną rękę, nie brzmi zbyt demokratycznie, niezależnie od numeru RP.
Pozostaje natomiast niepisane prawo powinności wobec społeczeństwa. W Krakowie jest centrum japońskiej sztuki, na które Andrzej Wajda przeznaczył swoją nagrodę. Tamże – Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, na które nie żałował Roman Kluska. Są kościelne dary dla szpitali. Czy lista tych, którzy postanowili podzielić się ze społeczeństwem jest dłuższa? Mam wątpliwości. Duchowy opiekun słynnego Rockefellera radził mu, żeby dla spokoju sumienia nauczył się wydawać na miłosierdzie szybciej, niż zarabia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim