Nie mam zaufania do mediów, ale zawsze mam pełne zaufanie do rządu: cokolwiek będzie, ja za to zapłacę
Jeśli to kogoś interesuje, to wszędzie teraz usłyszy coś o lustracji, Trybunale Konstytucyjnym i otwieraniu teczek albo, dla odmiany, ich unicestwieniu.
Po fakcie łatwo być prorokiem, ale wyroku Trybunału można się było spodziewać. Stwierdzanie zgodności lub niezgodności ustawy z konstytucją przekracza możliwości prostego matematyka z powodów, które trudno by tu wyłuszczać. Od rozwiązywania naprawdę poważnych problemów mamy prawników, przy czym należy dodać, że te naprawdę poważne problemy w znacznej mierze są skutkiem działalności prawników. Przede wszystkim jednak problemy (czego nie ukrywał przewodniczący Trybunału) stwarza obecna konstytucja, która – odpowiednio zinterpretowana – jest sprzeczna z chęciami nie pierwszego już rządu. Dobrze dla demokracji, że istnieje kaganiec na rządowe zachcianki, ale na dłuższą metę może to wywołać zniechęcenie.
Alternatywą byłaby zmiana podstawowego aktu ustrojowego. Wystarczyłby drobiazg – większość w parlamencie. Tyle że dużo większa większość niż ta, na którą składa się obecna koalicja. Niejaką szansę na zmianę konstytucji dawał oczekiwany półtora roku temu sojusz PO z PiS- -em. Ale sojusz się nie ziścił, więc i szanse na IV RP przeminęły, bo nie nalewa się nowego wina do starych bukłaków.
Jedni się cieszą z werdyktu Trybunału, inni smucą, ale większość pewnie i dziś nie wie, co właściwie postanowiono. Gdy przewodniczący skończył czytać długą litanię, złożoną z wezwań typu: "artykuł 5 ustawy przywołanej w punkcie 1 jest niezgodny (albo zgodny) z artykułem 4 punkt 7 konstytucji w związku z paragrafem 19 konwencji o prawach człowieka" (wszelkie podobieństwo do monologów z filmów braci Marx i do rzeczywistości jest absolutnie przypadkowe), to telewizje przerwały bezpośrednią transmisję, nie pozwalając wytłumaczyć sędziom, o co chodzi.
O co chodzi, tłumaczyli zebrani w studiach dziennikarze i, jak zwykle, przypominało to czeski film, czyli nikt nic nie wie. Następnego dnia dowiedziałem się z gazet, że nie będę lustrowany, a z innych, że właśnie będę. Nie mam zaufania do mediów, ale zawsze mam pełne zaufanie do rządu: cokolwiek będzie, ja za to zapłacę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim