Za nowe wybory nie zapłaci nikt z wypowiadających się ze swadą w mediach, lecz państwo, które wszyscy wspieramy
Wszyscy w Polsce, z wyjątkiem posłów, wiedzą, że żyjemy w dżungli. Dżungli praw, które od obywateli naszego kraju wymagają nadzwyczaj szybkiej ewolucji – są alternatywą na poważne kłopoty. I nie ma zmiłuj się: nieznajomość przepisów nikogo nie usprawiedliwia, ich znajomość też nie daje komfortu, bo zdarza się, że litera przeczy zdrowemu rozsądkowi. Ale naród jest pokorny, więc zdrowy rozsądek chowa w kieszeni i próbuje się przystosować.
Nie jest to łatwe, bo na pomyłki czyhają dziesiątki instytucji egzekwujących literę prawa. To nie gra, w której można wszystko zacząć od początku, tu każdy problem ma jedno życie: pomyliłeś się, odpadasz. Chciałbym od razu dodać, że ja się sądom i urzędom nie dziwię, bo przecież stosowanie litery prawa szalenie ułatwia postępowanie. W Peerelu tłumaczono wprowadzenie kartek na cukier walką ze spekulacją i bimbrownictwem: łatwiej było ograniczyć dostęp wszystkim, niż ścigać przestępców.
Przed paru laty ścigano emerytkę, która pomyliła numer swojego NIP-u w deklaracji podatkowej. Spóźnienie ze spłatą należności względem państwa jest bardzo nieopłacalne. Jeśli przepis mówi, że należy wpłacić „właściwą kwotę”, to musi być ona „właściwa”: pewien mecenas zaokrąglił wpłatę w górę do pełnych złotówek i było po sprawie, bo sąd najwyraźniej nie miał wydać 60 gr. Podobnych opowieści słyszymy aż nadto w gronie wyborców.
W gronie wybranych chyba się o takich kwestiach nie rozmawia, bo jak inaczej wyjaśnić burzę wywołaną przez wykrycie spóźnionego przesłania deklaracji majątkowej męża przez panią Gronkiewicz-Waltz. Nie mamy powodu zakładać złej woli ani pani prezydent, ani rzeszy innych prezydentów, burmistrzów i radnych, którzy znaleźli się w konflikcie z tym samym przepisem. Trudno jednak powstrzymać się od refleksji, że choć wszyscy są równi wobec prawa, to głos protestu nie zawsze brzmi jednakowo donośnie. Prominentni politycy uderzyli się w piersi, nawoływali do majstrowania przy prawie, byle nie karać spóźnialskich nowymi wyborami. W rzeczywistości nowe wybory są karą dla wszystkich podatników.
Nawet tych, którzy wybrali osoby pilnujące ustawowych terminów. Za nowe wybory nie zapłaci bowiem nikt z wypowiadających się ze swadą w rozlicznych mediach, lecz państwo, które wszyscy wspieramy. Takie jest prawo, do którego jeszcze raz bez szemrania się dostosujemy. Proponuję jednak, by każdy z posłów nabył zdjęcie p. Gronkiewicz-Waltz, przytwierdził je do swej ławki i oglądał za każdym razem, gdy znów zechce głosować za prawem, które wprowadza zamęt.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim