Mimo ości i trudności cieszmy się świętami, które dzięki Bogu są wciąż realne, nie wirtualne. Dzięki Bogu nie są też celebracją własnego pępka
Jakkolwiek większość spośród nas kocha święta, to trudno nie przyznać, że ta miłość okupiona jest niemałym wysiłkiem i wymaga niejednego wyrzeczenia. Najpierw całe tygodnie biegania za tym wszystkim, co według mediów i kupców powinno znaleźć się na stole, pod stołem, na choince i pod choinką. Ci, którzy gotują drogę Pańską według wskazań Kościoła, też nie mają lekko – trzeba rano wstawać na Roraty.
Wreszcie jednak Wigilia nadchodzi, człowiek łamie się opłatkiem i zasiada do stołu. Zdarza się, że tradycyjne sianko pod obrusem powoduje wywrotkę talerza z barszczem, i robi się grząsko. Tradycyjny karp to danie równie smaczne co ościste, a trzeba przez to przebrnąć, zamiast od razu sięgnąć po makówki (jak szczerze wyznał mi jeden z księży redaktorów) albo po prezenty (jak twierdzą znajome dzieci).Z prezentami też różnie bywa, ale nie chcę psuć świątecznego nastroju ich ofiarodawcom.
Najtrudniejsze jednak to konieczność świętowania z bliskimi, wysłuchiwanie opowieści wuja, jak to drzewiej bywało, i śpiewanie kolęd, które nijak nie mają się do metalu albo rocka. Gdyby jeszcze ziściła się groźba wybuchu na Słońcu, przed którym ostrzegano w grudniu, i związana z tym awaria urządzeń elektronicznych na Ziemi, to chyba trzeba by uruchomić nadzwyczajne brygady psychologów wspierające ludność odciętą od telewizora i komputera. Mniejsza o telewizję, która – jak to podliczyła pewna gazeta – nadaje filmy emitowane już kilkadziesiąt razy, w tym kilkanaście podczas Bożego Narodzenia. Ale wyłączony komputer? To byłby horror, jeśli oczywiście na serio potraktować najnowszy pomysł amerykańskiego tygodnika ,,Time”, który ogłosił, że człowiekiem roku jesteś Ty, czyli użytkownik Internetu. Żeby nie było wątpliwości, ,,Time” na okładce wkleił lustro, w którym każdy może zobaczyć siebie.
Być może użytkownicy sieci będą zadowoleni, ale w rzeczywistości ta nominacja potwierdza niebezpieczną tendencję gloryfikowania egoizmu i odrzucania autorytetów. Jeszcze niedawno mawiano, że Internet jest kontrprzykładem na twierdzenie, iż stado małp stukające bezmyślnie w klawiaturę po pewnym czasie stworzy ,,Hamleta”. Teraz ,,Hamlet” jest niemodny – blog albo wulgarny komentarz wystarczą, by się przejrzeć w zwierciadle i ujrzeć twarz człowieka roku. A ustawiając się inaczej, można zobaczyć pępek świata. Sześć miliardów pępków świata – świat tego nie wytrzyma. Dlatego mimo ości i trudności cieszmy się świętami, które dzięki Bogu są wciąż realne, nie wirtualne. Dzięki Bogu nie są też celebracją własnego pępka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim