Młodzi polecieli za morze, więc starsi zamiast przemijać muszą biegać i uczyć się.
Uroczystość Wszystkich Świętych jest jednym z największych świąt w polskim kalendarzu, przy czym oczywiście nie chodzi o wszystkich świętych, ale o naszych drogich zmarłych. Niedawno przez prasę przetoczyła się krytyka szefa Radia BIS, który zażądał (pod karą pieniężną, ale to podobno był żart), żeby dziennikarze nie używali sformułowania „Święto Zmarłych” na określenie 1 listopada. Formalnie dyrektor miał rację, lecz życie pokazuje, że to zmarli są w centrum zainteresowania.
W ostatnich latach zainteresowanie to nawet wzrosło, w każdym razie wygląd cmentarzy dowodzi tego dobitnie. Dawniej mówiono: „idź na cmentarz, to się opamiętasz”, ale jak tu się opamiętać, skoro oczy same uciekają na boki, obserwując nadzwyczajne wysiłki opiekunów sąsiednich mogił w dziedzinie architektury grobowcowej, florystyki i oświetlenia. Jest pięknie, dostojnie i bogato. Nic, tylko umierać.
Bodaj w żadnym z krajów Unii Europejskiej nie przykłada się aż tak wielkiej wagi do pamięci o zmarłych, jak u nas. Media tradycyjnie od rana do wieczora nadają o przemijaniu i lansują szczególnie zasłużonych nieboszczyków, którzy odeszli w ostatnim roku. W dzisiejszych czasach można się spodziewać, że prędzej czy później ktoś wpadnie na pomysł plebiscytu pod hasłem „wybieramy nieboszczyka roku”. Na szczęście nazajutrz, w Dzień Zaduszny, zainteresowanie mediów słabnie, doroczni goście wracają z cmentarzy do domów, kwiaty więdną, znicze przygasają i można spokojnie pomodlić się. Można też podumać o przemijaniu.
Przemijanie trwa coraz dłużej. Nad grobami spotykają się rodziny różne od tych sprzed trzydziestu czy dwudziestu lat. Wśród medytujących coraz mniej jest dzieci, coraz więcej młodych po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce czy osiemdziesiątce. Ludzie teraz przemijają przez dziesięciolecia. Ponieważ przemijanie jest dość nudne, nic dziwnego, że próbują znaleźć sobie jakieś zajęcie. Jeszcze niedawno spotykając się w żałobnych okolicznościach, zgadywaliśmy, kto pierwszy nas opuści na wieki i modliliśmy się za niego.
Dziś nikt się do opuszczania nie kwapi. Babcia uczestniczy w wykładach Uniwersytetu III Wieku, dziadek żegluje po Internecie i rozprawia o zaletach elektronicznego konta. Ciocia wymienia z siostrzeńcem uwagi o tym, jak wujek zdobywał szczyt Gran Paradiso dla uczczenia swojego półwiecza, a szwagier przeprasza, bo musi już iść: za dwa tygodnie chce pobiec w trzecim maratonie w tym roku i musi potrenować. Młodzi polecieli za morze, więc starsi zamiast przemijać muszą biegać i uczyć się. I chyba się tym nie martwią.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim