Powszechnie wiadomo, że w Krakowie wszelkie ekstrawagancje znajdą przyjazny grunt, ale akurat finansowa to nie
W tym roku postanowiłem spędzić wakacje na „Wschodniej Ścianie”, bo jak słyszę zewsząd, tłoku tam nie ma. Mieszkańcy „Wschodniej Ściany” przenoszą się na zachód, powinno tam więc być przestronnie. Zacząłem jednak wyprawę ze Śląska od postoju na „bliskim wschodzie”, czyli w Krakowie. Być może dalej będzie luźniej, ale na razie z tym wyludnieniem jest jak z ociepleniem klimatu, którego przejawem była długa i mroźna zima (uczeni twierdzili, że właśnie te mrozy są dowodem na globalny wzrost temperatury – czego więc dowodzą obecne upały?).
W każdym razie Kraków jest pełen i każde jego miejsce jest zapełnione: czy to restauracja, czy to muzeum, czy to kościół. Nie jest wykluczone, że sami krakowianie opuścili swój gród, bo na ulicy słychać wszystkie języki, a polski jakby rzadziej. Zresztą nie dziwię się, bo przy panujących tu cenach pozostawanie w stołecznym mieście zakrawa na ekstrawagancję finansową; jak zaś powszechnie wiadomo, w Krakowie wszelkie ekstrawagancje znajdą przyjazny grunt, ale akurat finansowa to nie.
Ci krakowianie, którzy zostali (a może zresztą są to przyjezdni), trudnią się „kasowaniem” gości, obwożąc ich wyczarowanymi skądś eleganckimi dorożkami, pojąc, karmiąc i przygrywając im, a jeśli nie mają już innych pomysłów, to rozdają paniom róże, prosząc w zamian jedynie o wsparcie wyprawy badawczej do elektrowni nad rzeką Jangcy. W końcu stąd jest Mrożek, więc szczypty absurdu nie może zabraknąć. Nadzwyczajnie rozwinęła się w ostatnich latach dawna żydowska dzielnica Kazimierz, w której dziesiątki Polaków z dużym sukcesem odgrywają role starozakonnych karczmarzy i klezmerów, co przyciąga tysiące widzów chętnych do zainwestowania w wyprawę do przeszłości.
Trudno powiedzieć, czy ta obecna „żydowszczyzna” ma więcej wspólnego z oryginałem niż „góralszczyzna”, ale jak na rzekomo antysemicki kraj, wyrazów sympatii do kultury dawnych mieszkańców jest nadzwyczaj wiele. Ostatnio pewien Austriak opublikował tezę o katolickim rodowodzie antysemityzmu, co miałoby tłumaczyć jego siłę nad Wisłą. Antykatolickie wypowiedzi odkrywają niebywałą potęgę katolików, którzy inspirują antysemitów protestanckich, prawosławnych, islamskich i niewierzących, utrudniają kontrolę urodzin w tak wyczulonych na głos papieża krajach jak Chiny czy Indie oraz rządzą światem przez Opus Dei. Na świecie istnieje jeszcze tylko jedno wyznanie, które o swej potędze dowiaduje się z nie swoich gazet: to żydzi. W mieście Jana Pawła II istnieją na szczęście bardziej pozytywne dowody na naszą judeochrześcijańską wspólnotę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim