Może powinniśmy szczerze wyznać wszystkie nasze przewinienia, pospołu i każdy z osobna. Ja na przykład przyznaję się do notorycznego krępowania wolności słowa
Zaczynają się wakacje, a ja nie wiem, czy jestem godzien skorzystać z ich dobrodziejstw. Jako obywatel polski mam bowiem popsute obyczaje, jak mawiała jedna z moich nauczycielek, mając na myśli obniżony stopień z zachowania. Co prawda polscy kibice wypadli lepiej niż przypuszczały policje polska i niemiecka (wypadli na tyle dobrze, że Niemcy żałowali, iż wypadli polscy piłkarze – trzeba było o tym wcześniej myśleć, a nie strzelać bramkę w ostatniej minucie). Jednak w chwili, gdy polscy kibice zadziwiali swym internacjonalizmem, z Brukseli przyszła cenzurka. Okazało się, że nie nadajemy się do współczesnej Europy, bo nietolerancja, bo antysemityzm, bo homofobia. Rodacy się oburzyli na takie zarzuty, nawet listy piszą i protesty, ale może trzeba raczej wczuć się w intencje naszych nauczycieli, przyjąć uwagi z pokorą.
Może nawet powinniśmy szczerze wyznać wszystkie nasze przewinienia, pospołu i każdy z osobna. Ja na przykład przyznaję się do notorycznego krępowania wolności słowa. Pod koniec czerwca odbywam szereg spotkań z młodymi ludźmi i brutalnie ingeruję w swobodę ich wypowiedzi. To znaczy mogą mówić, co chcą, ale jeśli nie mówią tego, czego oczekuję, to umawiam się na dodatkowe spotkanie we wrześniu, odnotowując ów fakt w indeksie. Czyż nie jest to przejaw brutalnej nietolerancji?
Niestety, nie wiem, czy jestem antysemitą i homofobem, bo prawdę mówiąc, mało mnie obchodzi pochodzenie etniczne i orientacja studentów. Ale mój komputer podkreśla na czerwono słowo ,,homofob” i zamiast tego złośliwie wpisuje ,,homofon”, więc chyba cierpi na homofobiofobię, homofon jeden niepoprawny. Czy właściciel odpowiada za niepoprawność polityczną swojego komputera, proszę Wysokiej Europy?
Bruksela powinna się zająć innymi jeszcze aspektami polskiej krnąbrności. Polacy gromadnie chodzą do kościoła. Turysta nie może sobie spokojnie zwiedzić zabytku. Na Zachodzie wierni skupiają się w środku i nie przeszkadzają w oglądaniu kamieni i podglądaniu religiantów. Polacy są antyekologiczni: wszyscy na Zachodzie wiedzą, że w Polsce są białe niedźwiedzie, a jednak ich nie widać na ulicy; znaczy – miejscowi wytępili. Polacy są też aroganccy i pchają się do Europy własnymi samochodami, zamiast jeść kanapki, chodzą do restauracji i naprawiają Europejczykom zepsute rury.
A powinni raczej grzecznie czekać na granicy jak Kiemlicze pod Jasną Górą, bo tak jak oni nie byli geodni oglądać oblicza Najjaśniejszej Panienki, tak ich rodacy nie dorośli do standardów Jaśnie Oświeconej Unii. I niech się odczepią od rur, zwłaszcza tej na dnie Bałtyku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim