Szkoły różnych stopni dają jedynie dyplomy służące do starania się o następne dyplomy
Pierwszą decyzją ministra Giertycha było ogłoszenie dnia wolnego od zajęć szkolnych z okazji pielgrzymki Benedykta XVI do Polski. Jedną z pierwszych decyzji rządu Marcinkiewicza było skrócenie roku szkolnego. Mimo to nie słabnie fala uczniowskich protestów przeciw władzom oświatowym. Podobno chodzi o pomysł wprowadzenia nowego przedmiotu: wychowania patriotycznego. Niektórzy protestują też przeciw dopuszczeniu religii jako przedmiotu do wyboru na maturze (a we Francji można zdawać „sztukę cyrkową”).
Piszę „podobno”, bo nie jestem pewien, jak jest naprawdę. Maturę zdawałem dawno temu, ale już po upadku Habsburgów. Niejedno zapomniałem, ale pamiętam, że młodzież bywa przekorna. Jeśli więc protestują przeciw specjalnym lekcjom wychowania patriotycznego, to może chodzi im o to, że patriotyzm najlepiej trafia do człowieka przez osmozę, gdy przebywa on w patriotycznym otoczeniu. Mój nauczyciel matematyki tępił błędy językowe, bo twierdził, że „wszyscy uczymy polskiego” – nawet radykalne zwiększenie liczby godzin języka ojczystego nie pomoże w jego opanowaniu, jeśli inni nauczyciele tolerują bełkot. Być może uczniowie uważają, że patriotyzm polega między innymi na rzetelnym wypełnianiu obowiązków, czemu odwoływanie zajęć nie służy.
Kształcenie ustawiczne było kiedyś piękną ideą stworzenia dostępu do wiedzy nawet po ukończeniu szkoły. Dziś oznacza to raczej przymus bezustannego podnoszenia kwalifikacji. Gimnazjum uczy tego, co dawniej szkoła podstawowa, liceum uzupełnia braki z gimnazjum, studia licencjackie przygotowują do poziomu osiąganego dawniej przez maturzystów, studia magisterskie dają wiedzę pierwszych lat studiów, dalsze lata są w programie studiów doktoranckich. A potem studia podyplomowe, kursy, szkolenia – nie dla przyjemności, ale z konieczności, bo szkoły różnych stopni dają jedynie dyplomy służące do starania się o następne dyplomy.
W pewnych zawodach nigdy nie przestawano się kształcić: lekarze i nauczyciele zawsze musieli być na bieżąco z aktualnym stanem wiedzy. Ich wykształcenie umożliwiało im jednak samodzielne poszukiwanie. Teraz zmierzamy do sytuacji, gdy kształcenie ustawiczne jest ustawicznym nadrabianiem braków i generowaniem nowych niedociągnięć. Rozwijają się na przykład studia podyplomowe, dające uprawnienia do nauczania matematyki ludziom, którzy nie umieją dodawać ułamków: ich uczniowie będą w przyszłości klientami kolejnych inicjatyw edukacyjnych. Dzisiejsi uczniowie mają więc powody do protestu, choć nie pod hasłami umieszczanymi na transparentach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim