Tak to już w życiu jest: człowiek narzeka, ale po pierwsze – zawsze może być gorzej, a po drugie – nasze marzenia realizują się niekiedy z naddatkiem
Słowo wyleci wróblem, a wróci wołem. W ubiegłym tygodniu tęskno mi było do ciepłego Neapolu, więc żeby przywrócić właściwe proporcje, natura zesłała takie mrozy, że teraz tęsknię za ciepłem mojej zamrażarki. Tak to już w życiu jest: człowiek narzeka, ale po pierwsze – zawsze może być gorzej, a po drugie – nasze marzenia realizują się niekiedy z naddatkiem. Na przykład bardzo się ucieszyłem, że operator telekomunikacyjny wprowadził darmowe rozmowy wieczorem i w czasie weekendu.
Oczywiście pomyślałem, że to świetna okazja, by obniżyć rachunki. To jasna strona medalu. Nie pomyślałem, że nie tylko ja dzwonię, ale czasem bywam wydzwaniany. Ponieważ inni też dzwonią wieczorami za darmo, zdarza mi się teraz słuchać godzinami szczegółowych relacji o kompletnie nieinteresujących zdarzeniach z życia moich znajomych. Nieśmiałe objawy obłudnej troski o stan kasy gadatliwego rozmówcy są kwitowane mrożącym krew w żyłach zapewnieniem, że ta rozmowa przecież nic nie kosztuje. Jego nie, bo to ja płacę moim czasem. Ekonomiści twierdzą, że nie ma darmowych lunchów, okazuje się, że darmowe rozmowy też mają swoją cenę.
Swoją cenę mają różne inne osiągnięcia służące polepszeniu jakości życia. Kiedyś miałem w telewizorze półtora biało-czarnego programu (dwójkę transmitowano w niepełnym wymiarze godzin), a zmiana wymagała podejścia do odbiornika. Teraz kciuk drętwieje od przyciskania pilota, ale z tego „pstrykania” niewiele wynika. Komputery to były urządzenia wielkości szafy, szumiące w chłodzonych salach. Teraz mają wymiary książki, szumią ciszej i można dzięki nim dowiedzieć się wszystkiego, co ludzie wiedzą. No i okazuje się, że może i można, ale po pierwsze ludzie wiedzą dużo takich rzeczy, które mnie w ogóle nie interesują, za to nie znają (a przynajmniej nie umiem tego znaleźć) odpowiedzi na pytania naprawdę interesujące.
W polityce też mamy problem: przez lata miliony ludzi w naszym kraju marzyły o zwycięstwie partii prawicowej, a przynajmniej niezwiązanej z postkomunizmem. Czyż te marzenia mogły znaleźć lepszy finał niż wynik ostatnich wyborów, gdy aż dwie takie partie pobiły całą resztę na głowę? No i teraz tak nam dobrze, że dobrze nam tak. Zamiast się dogadać, obie partie zwalczają się wzajemnie, a Kwaśniewski w tym czasie nabiera sił do powrotu. Czemu oni się nie dogadują? Może nie mają tej darmowej taryfy? To ja im proponuję mój własny telefon. A poza tym zachęcam do kolekty 2 lutego na potrzeby zakonów kontemplacyjnych – tam się modlą o prawdziwe dary, które nie generują dodatkowych kosztów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim