W przeciwieństwie do tego, co proponuje nam Kościół, świat nie ma ochoty czekać. Świat proponuje wypełnić oczekiwanie gorączkowym podejmowaniem decyzji, głównie decyzji o zakupach
Adwent jest okresem radosnego oczekiwania. Radości nikt nie broni, jednak oczekiwanie wiąże się zazwyczaj z ćwiczeniem cierpliwości. Oczekujący mają czas, więc mogą jak ów sławetny baca posiedzieć i pomyśleć, a nawet się zadumać.
W przeciwieństwie do tego, co proponuje nam Kościół, świat nie ma ochoty czekać. Świat proponuje wypełnić oczekiwanie gorączkowym podejmowaniem decyzji, głównie decyzji o zakupach. Zżymamy się często na galopującą komercjalizację Bożego Narodzenia, ja sam nieraz tu pisałem o agresji „santa-clausów” i lawinie gadżetów zasypujących kraj bardziej intensywnie od śniegu. A teraz zaczyna mnie drążyć myśl, że może to i dobrze, iż komercja przywłaszcza sobie kolejne „świętości”, nierozerwalnie związane ze świątecznym obyczajem.
Jakkolwiek bowiem trudno z polskiej duszy wyrwać nabożeństwo do choinki, kolędy, opłatka i karpia, są to przecież tylko widzialne symbole tajemnicy, której nie powinny zasłaniać przed chrześcijańskim okiem. Z punktu widzenia osoby wierzącej, te wykorzystywane do znudzenia przez media i kupców symbole są miłym opakowaniem, i tylko opakowaniem, więc w istocie przynależą do branży handlowej. Niechże więc handel zajmie się materialnymi aspektami świąt, zwolnieni od tego obowiązku możemy więcej czasu poświęcić na radość i oczekiwanie.
Rewidując swoje niedawne poglądy, coraz mniej żałuję, iż nie powstała wielka koalicja PiS-u i PO. Zdawało się to dobrym rozwiązaniem, ale, prawdę mówiąc, wielkie koalicje bywają groźne dla demokracji, bo zostawiają w opozycji ugrupowania małe i nadto radykalne. Zmiana sympatii przez elektorat w kolejnych wyborach grozi nadmiernym wzrostem znaczenia tych ugrupowań, co widzieliśmy przed paru laty w Austrii, a jak będzie w Niemczech, to jeszcze zobaczymy. Jeśli tendencja obserwowana w sondażach utrzyma się dłużej, to może powstaną w Polsce dwa mniej więcej równoważne bloki, co powinno wytworzyć naturalne środowisko dla demokracji, czyli stabilność.
Poza tym demokracja w Polsce ma się raczej nieźle, choć w ubiegłą niedzielę liczne acz niezbyt liczebne (nawet niektóre wykłady na uniwersytecie mają większą frekwencję) grupki demonstrantów próbowały ją reanimować. Zainteresowanie mediów było odwrotnie proporcjonalne do ilości uczestników „reanimacji”. Ale warto było posłuchać: jedna z organizatorek wyznała przed kamerą, iż broni praw wszelkich mniejszości, w tym wiekowych i płciowych. Ponieważ należę do mniejszości pod nazwą „starsi panowie”, niniejszym dziękuję za obronę, choć nie wiem przed kim.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim