A może w PiS-ie i PO znajdą się młodzi ludzie, którzy rozumieją, dlaczego na nich głosowano, dogadają się i w ten sposób usprawiedliwią swoją obecność w Sejmie?
Miała być IV Rzeczpospolita, na razie mamy powtórkę z I: warcholstwo kwitnie, zamiast rządem – Polska nierządem stoi, a państwo politycy szarpią postaw sukna, jak to barwnie ujął wielki pisarz. Nie pisałbym o tym, bo to w końcu w naszym kraju zwyczajne dzieje, ale tym razem cała tas sytuacja komplikuje moje życie osobiste. W poprzednich wyborach moja rodzina i znajomi solidarnie głosowali na przegranych, dzięki czemu zgodnie mogliśmy sobie ponarzekać, co znakomicie cementowało przyjaźń, zrozumienie i uczucia rodzinne. Teraz otoczenie się podzieliło: wszyscy chcieli jakiejś zmiany, ale jednym bardziej się podobało PO, a innym PiS. Efekt jest taki, że w jednym pokoju przekonują mnie, jaki ten PiS jest zaborczy, a w drugim utrzymują, że to Platforma nie zna umiaru. Żeby było śmieszniej, to niekiedy narzekają na tych, na których głosowali.
Nie wiem, jak reszta elektoratu: nie jestem ośrodkiem badania opinii społecznej, więc mogę mówić tylko o najbliższym otoczeniu. Panuje tu zgorszenie dotychczasowymi skutkami ,,przemiany”. Moi znajomi nie stanowią próbki reprezentatywnej; większość z nich pracuje i płaci – jedni większe, inni mniejsze – podatki. To oni płacą za bezpłatne studia i bezpłatną ochronę zdrowia. Oni też płacą za wybory i za uposażenia posłów, ministrów oraz prezydenta. Wyobrażali sobie, że te pieniądze będą sensownie wydane, dali się bowiem nabrać, że niezależnie od tego, kto wygra wybory, rządzić będzie koalicja PO i PiS, albo PiS i PO. Teraz wygląda na to, że będą z tego nici, co oznacza też nici z IV RP, bo cóż można zmienić przy pomocy rządu mniejszościowego?
Za komuny ze składników zrazów można było dostać tylko nici. Teraz miała być koalicja, ale znów są tylko nici. W zamian za to wszystkie media pełne są nieszczęsnych ojców założycieli IV RP, którzy podają milion powodów kolejnej klęski. Jednak my im nie płacimy za krokodyle łzy przed kamerą; oni zostali najęci drogą wyboru do ciężkiej pracy, a nie do zasiadania przed mikrofonem. Ponieważ wciąż naiwnie sobie wyobrażam, iż muszą odczuwać wyrzuty sumienia z powodu wyrzucenia dziesiątków milionów złotych na kampanie wyborcze, których efekt jest tak mizerny, podejrzewam, że dręczy ich bezsenność.
To czemu marnują czas i nie dogadują się nocą? Skoro przywódcy nie potrafią, to może niech dadzą wolną rękę swoim młodszym kolegom. Pewnie w PiS-ie i PO znajdą się młodzi ludzie, którzy rozumieją, dlaczego na nich głosowano, dogadają się i w ten sposób usprawiedliwią swoją obecność w Sejmie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim