Jeśli tak, to Izraelem jesteśmy wszyscy, a ja w szczególności.
Tytułowy bohater komedii Moliera "Mieszczanin szlachcicem" dowiedział się, że całe życie mówi prozą. W komedii zapisywanej na łamach czasopism, wyczytałem przed Świętami, że jestem Żydem. Według tygodnika "Wprost" pieśń "Ludu, mój ludu", której wyrzuty brałem do siebie, jest pieśnią antysemicką, bo oskarża lud Izraela. Jeśli tak, to Izraelem jesteśmy wszyscy, a ja w szczególności. Historia zatoczyła kolejną pętlę: gdy pewnego prawosławnego antysemitę pytano o to, jak godzi swoje poglądy z faktem, że i Pan Jezus był Żydem, i jego Matka i apostołowie, odpowiedział, że wtedy takie były czasy – wszyscy byli Żydami. Teraz znów wychodzi na to samo.
Chociaż Żydem jestem dopiero od Wielkanocy, odzyskałem spokój ducha, bo teraz przynajmniej wiem, dlaczego tak mnie denerwują ci goje. Przedtem było mi głupio, że narzekałem na własnych rodaków; ale skoro ,,Wprost” uważa, że jestem Żydem, to problem zniknął. Razi mnie gojska prozaiczność i dosłowność. Jeśli analizując słowa pieśni ,,Ludu, mój ludu”, ktoś nie pojmuje jej wymowy i zaczyna cyzelować, że to Rzymianie, a nie Izraelici przybili Chrystusa do krzyża, to chyba podobnie odporny jest na wszelką poezję. Nic dziwnego, że słychać też było głosy, aby zmienić nasz hymn narodowy, bo tam jakieś szable, tarabany niepojęte oraz agresor Bonaparte.
Co prawda większość Polaków zrobiłaby sobie krzywdę, sięgając po szablę, ale uczeni wiedzą lepiej i piętnują kult zbrojeń oraz rewanżyzm. Praktycznie żaden wiersz się nie ostoi, gdy go potraktować szkiełkiem i okiem. Z drugiej strony potrzeba poetyckiej przesady istnieje, co najlepiej widać w wypowiedziach straszących przed krwiożerczą prawicą, przy czym krwiożerczą prawicą jest każdy, kto życzy towarzyszowi Oleksemu wypoczynku od notorycznej pracy dla dobra państwa, albo chciałby się dowiedzieć, kto z gładkoustych i pięknosłowych ćwiczył swe umiejętności podczas regularnych spowiedzi w SB.
Jako Żyda – neofitę razi mnie też brak szacunku dla tajemnicy, a może nawet bardziej brak tajemnicy. Polacy jak katarynki powtarzają mantrę: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. To już nawet Francuzi byli bardziej poetyczni, proponując szukanie kobiety. A tu rzeczywiście rzadko chodzi o coś innego niż pieniądze, albo przyciemniane szyby do mercedesa. Orły, sokoły to poezja, której polski drób nie jest w stanie pojąć. Chyba, że to wszystko: i rewelacje ,,Wprost”, i moje żydostwo, i pro-zaiczność to falstart ,,primaaprilisa”. ,,Prima” – oszuka, „aprilis” – ,,łemcię”, jak tłumaczyli Tuwim i Słonimski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim