Do tej pory Demokracja była boginią, której wystarczyły hołdy w mowie i w piśmie. Ale kult się rozwija i zaczyna żądać ofiar z ludzi.
Jeszcze się nie ukazała najnowsza książka Ojca Świętego, a już można słyszeć różne głosy krytyczne ludzi, którzy chcą się pochwalić, że zrozumieli jedno czy drugie zdanie i z nim się akurat nie zgadzają. A może nie całkiem zrozumieli? Coraz częściej, przysłuchując się wypowiedziom różnych ludzi, którzy mają uniwersyteckie patenty na mądrość, można odnieść wrażenie, że mówią oni zupełnie innymi językami, choć niby słownictwo i gramatyka są takie same. Być może ma to związek z kolejnymi ,,sukcesami” w budowaniu świata bez Boga: próby rekonstrukcji wieży Babel są wciąż ponawiane, a trudności w porozumieniu to ich zwyczajowy skutek.
Ostatnio mam na przykład coraz większe kłopoty ze zrozumieniem znaczenia słowa ,,demokracja”. Jest to sposób na takie urządzenie społeczeństwa, żebyśmy mogli się w nim czuć w miarę swobodnie i poruszać do celu, jeśli w ogóle da się go na tym łez padole osiągnąć. Coś jak kodeks ruchu drogowego, zasadniczo akceptowany przez wszystkich użytkowników dróg, choć bez zbytniego entuzjazmu, co dotyczy zwłaszcza ograniczeń prędkości. Nie słychać, żeby ktoś zaczął ubóstwiać prawo o ruchu drogowym, ale demokracji to się przydarzyło.
Gdy słyszę na przykład wypowiedzi p. senator profesor Szyszkowskiej, ostatnio bezpartyjnej, przywołującej co chwila demokrację, przepraszam: Demokrację, by uzasadnić kolejne inicjatywy ustawodawcze, to czuję w niej kapłankę nowego kultu. Boginią jest Demokracja, na wszelki wypadek nie do końca zdefiniowana, żeby nie utrudniać fantazji w interpretowaniu jej istoty. Czasem Demokracja to wola większości, ale o karze śmierci większość nie decyduje. Czasem Demokracja promuje mniejszości, ale francuskie muzułmanki muszą zdjąć chustki. Czasem Demokracja jest za wolnością słowa, a czasem każe skorzystać z okazji do milczenia.
Do tej pory była to bogini raczej salonowo-gazetowa, której wystarczyły hołdy w mowie i w piśmie. Jednak p. Szyszkowska uświadomiła mi, że kult się rozwija i zaczyna żądać ofiar z ludzi. Dają nam do zrozumienia, że Demokracji będzie przykro, jeśli zakaz aborcji będzie utrzymany. Demokracja łzami zapłacze, jeśli nie wprowadzi się eutanazji: najpierw starych i chorych, a potem młodszych, którzy mają dosyć życia. Zatem psychiatrzy walczący z depresjami to jacyś bezbożnicy antydemokratyczni, którzy przeszkadzają Demokracji schrupać co nieco. Protoplastą ateuszy był szewczyk Skuba, pogromca wcielenia Demokracji w postaci wawelskiego smoka. Zagadka: czemu kapłani Demokracji tępią palenie i każą zapinać pasy w aucie?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim