„Wielka moc popłynie z bardziej uduchowionego i uproszczonego Kościoła” – opowiadał 42-letni Joseph Ratzinger. W tym roku wielokrotnie widziałem takie właśnie wspólnoty.
28.12.2022 17:10 GOSC.PL
W tym roku pobiłem rekord jeżdżenia po Polsce z głoszeniem Dobrej Nowiny. Dwukrotnie w czasie konferencji straciłem głos, a w Bielsku-Białej i Jastrzębiu chrypiąc żartowałem, że gdybym był Ireneuszem Krosnym resztę pokazałbym w formie pantomimy. Co zaobserwowałem? Wszędzie żywe, dynamiczne wspólnoty. Niektóre kilkusetosobowe (jak bielskie „Miasto na górze”, czy zamojskie „W Jego ręku”), inne liczące kilkadziesiąt osób. Zresztą nie o ilość tu chodzi.
Nie chcę używać górnolotnych słów „o ratunku dla Kościoła”, czy „ostatniej desce ratunku”. Piszę, jak jest. W każdym zakątku Polski (od Żagania przez Trójmiasto, od Suwałk poi Podkarpacie) widziałem modlące się i ewangelizujące ekipy. W Chełmie (byłem tam w tym roku dwukrotnie) po Eucharystii ksiądz rozsyła różne wspólnoty do poszczególnych salek, w „Poznaniu Jezusa” w stolicy Wielkopolski modlą się i solidnie formują niemal same młode osoby, a charytatywne akcje bielszczan czy góralskiej ekipy z „Ognia Bożego” z Trójwsi zawstydzają mnie do dziś…
Tak, na naszych oczach obumiera fasadowość Kościoła, w ruinę zamienia się wszystko, co nie było budowane na Chrystusie (przecież nawet w kluczu mistycznych godów Baranka i zaślubin Oblubienicy, możemy odczytać bolesne oczyszczenie Kościoła, które jest zmianą brudnych szat na suknię weselną), „kraina pobożności” często tupie nogami, ale wszędzie spotykałem ludzi, którzy wbrew wszelkim niesprzyjającym „okolicznościom przyrody” decydowali się na uwielbienie. Czasem w wypełnionej potężnej łódzkiej Atlas Arenie na „Chwała Mu”, czasem w zaciszu kaplic.
„Imponują nam zazwyczaj rzeczy okazałe i widowiskowe. Tymczasem życie święte ukryte jest w głębinach” – podpowiadał Abraham Joshua Heschel.
To co widziałem przypominało mi prorocze słowa, które wypowiedział 42-letni ks. Joseph Ratzinger. Gdy zapytano go, jak będzie wyglądał Kościół przyszłości odpowiedział: „Przyszłość Kościoła wyrośnie z tych, których korzenie są głębokie i którzy żyją z czystej pełni swojej wiary. Nie wyrośnie z tych, którzy dostosowują się jedynie do mijającej chwili ani z tych, którzy tylko krytykują innych i zakładają, że sami są nieomylnymi prętami mierniczymi. Przyszłość Kościoła, po raz kolejny, jak zawsze, zostanie ukształtowana przez świętych, to znaczy przez ludzi, których umysły nie zatrzymują się na hasłach dnia, ale dociekają głębiej, którzy widzą więcej niż widzą inni. (…) Nie potrzeba nam Kościoła, który celebruje kult działania w modlitwach politycznych. To jest zupełnie zbędne. To co pozostanie, to Kościół Jezusa Chrystusa, Kościół, który wierzy w Boga, który stał się człowiekiem i obiecuje nam życie po śmierci. Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra – Kościół, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. Jako mała wspólnota, będzie kładł dużo większy nacisk na inicjatywę swoich poszczególnych członków. Kościół będzie wspólnotą bardziej uduchowioną, nie wykorzystującą mandatu politycznego, nie flirtującą ani z lewicą, ani z prawicą. Kościół przyszłości będzie Kościołem uduchowionym. Stanie się Kościołem ubogim, Kościołem maluczkich. Zagubieni ludzie odkryją wówczas, być może, w małej garstce chrześcijan coś zupełnie nowego: nadzieję, której pragnęli, odpowiedź której w skrytości serca zawsze szukali (…) Wielka moc popłynie z bardziej uduchowionego i uproszczonego Kościoła”.
Marcin Jakimowicz