W Victorii spotykają się trzy pokolenia muzyków - Alicja Wysocka
Osiem lat temu w naszej parafii gościła orkiestra wojska polskiego. Patrzyłem na muzyków i coś we mnie kiełkowało. Zaczepiłem człowieka, który kręcił się przy orkiestrze: „Kim pan jest? Proszę się przedstawić” - poprosiłem. „Pułkownik Julian Kwiatkowski, inspektor orkiestr wojskowych w Polsce - odpowiedział. A ja na to: „Niech pan weźmie dyrektora orkiestry i zameldujcie się u mnie na kolacji”.
Tak początek historii orkiestry koncertowej „Victoria” w parafii Matki Boskiej Zwycięskiej w podwarszawskim Rembertowie, opisuje proboszcz ks. prałat Edward Żmijewski. Był wrzesień 1997 r., a już w listopadzie proboszcz z ambony ogłosił nabór do orkiestry. Jednak inicjatywa nie spotkała się z wielkim odzewem, wątpiono w trafność pomysłu. Dopiero pierwszy bożonarodzeniowy koncert w kościele i zachęta zaproszonego specjalnie bp. Józefa Zawitkowskiego, przełamały lody. Z pewnością wpływ miał także fakt, że już w pierwszym występie z orkiestrą wystąpili profesjonaliści, czyli śpiewacy opery i filharmonii narodowej. Towarzyszą oni orkiestrze do dziś...
Wyrzucić najprościej
„Victoria” zaczęła się rozrastać. Z rembertowskiej stała się warszawska. Dziś rodzice przywożą swoje pociechy z Woli, Ursynowa, a nawet Legionowa. Przyciąga nie tylko sława zespołu, ale i doskonała atmosfera stworzona przez prałata Żmijewskiego, znanego z zamiłowania do sztuki, a zwłaszcza do muzyki. Sama rozmowa z proboszczem o orkiestrze, jest wielką przyjemnością. Podczas oglądania zdjęć i filmu video o „Victorii” opowiada: - Porosło już trochę towarzystwo. O, widzi pani te dwa szatany na górze? Niesamowite chłopaki i jak bajecznie grają. A tu na dole grają obok siebie Jan Kępa i jego wnuczka. A to prawie cała rodzina Wąsów – wylicza wzruszony.
To prawda, w Victorii spotykają się trzy pokolenia muzyków, ale gros jej członków stanowi - zgodnie z pierwotnym zamysłem - młodzież. Ponad połowa z 70 członków orkiestry nie przekroczyła jeszcze 15 lat. Przy parafii działa też muzyczne przedszkole, bo przecież - zaznacza proboszcz - trzeba mieć narybek.
A dyrygent orkiestry pułkownik rezerwy i były inspektor orkiestr wojskowych Julian Kwiatkowski dodaje: -Jak ktoś złapie przysłowiowego bakcyla, to szybko nie odchodzi. Czasem zdarzają się problemy wychowawcze i jest pokusa, by kogoś wyrzucić, ale ksiądz proboszcz zawsze broni orkiestrowych urwisów, upominając nas: „Wyrzucić jest najprościej, a tu trzeba człowieka przygotować do współżycia w grupie. Trzeba mu pomóc stać się porządnym i mądrym człowiekiem”. – To fakt, sam prałat Żmijewski przyznaje, że „gdyby nie orkiestra, losy części tych młodych ludzi potoczyłyby się w zupełnie inny sposób – tu jednak mają okazję do pracy nad sobą. To dobry sposób inwestowania w człowieka. Wspólny wysiłek i zaangażowanie, ale też zabawa integrują, rodzą się przyjaźnie”. Bardzo ważna jest formacja zespołu. Prawie w każdą niedzielę orkiestra gra na Mszach św., a podczas wyjazdów członkowie zespołu spotykają się na codziennej Eucharystii.
Ale granie w „Victorii” to też ciężka praca: we wtorki i piątki odbywają się próby poszczególnych sekcji oraz codziennie zajęcia indywidualne, w niedzielę próba obowiązkowa dla wszystkich od godz. 10.00 do 13.00. Szkółką muzyczną kieruje Józef Cieplak, cierpliwy i wytrwały instruktor, były muzyk orkiestry koncertowej WP, solista i koncertmistrz. Zajęcia odbywają się w specjalnie przystosowanej sali, profesjonalizmu orkiestrze dodają też piękne żółto-czerwone galowe stroje, nawiązujące w swej kolorystyce do herbu Rembertowa (to wielka zasługa i duma proboszcza).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.