Dając pieniądze żebrakowi nie zawsze mu pomagamy - Kromka chleba na kartkę
Żebraków wykańczają dobre dusze ludzkie. Moja matka całe życie pomagała mi w piciu, bo się nade mną litowała. Wszystko miałem podane na tacy i dlatego przestałem sobie radzić w życiu - mówi Kazimierz, prezes stowarzyszenia „Żyj i daj żyć”.
Ludzie, którzy pomagają innym szacują, że tylko 10 proc. żebrzących na ulicach, dworcach, parafiach jest rzeczywiście potrzebujących. Pozostali to zwykli naciągacze. Co więc robić, gdy do naszych drzwi zapuka ktoś, prosząc o wsparcie? Odwrócić się plecami?
- Na nasze probostwo przychodziło codziennie około 20 – 30 osób. Wszyscy dostawali coś do jedzenia, ale na dłuższą metę było to uciążliwe – mówi ks. Józef Kusche, proboszcz parafii św. Anny w Zabrzu. Razem z Kazimierzem Speczykiem ze stowarzyszenia „Żyj i daj żyć” zorganizowali „Kromkę Chleba” – miejsce gdzie w konkretnych godzinach każdy może dostać kanapki, ciepłą herbatę i kawę. Jest tylko jeden warunek: przez 24 godziny nie można mieć kontaktu z alkoholem, ani żadnymi środkami odurzającymi. Na miejscu prowadzona jest dla potrzeb stowarzyszenia ewidencja korzystających z pomocy. - Tutaj nas nikt nie nabierze. W „Kromce Chleba” pracują wolontariusze, którzy są jak „chodzące alkomaty”. Na odległość wyczują, czy ktoś pił czy nie – tłumaczy Kazimierz.
Ksiądz Kusche widzi problem następująco: - Ci, co obsługują nasz plac kościelny jako „parkingowi” to przeważnie naciągacze. Nie chcą dużo – po 20, 40 groszy, bo to im wystarczy na alkohol. Ostatnio się przekonałem, że to nierzadko te same osoby, które czatują przy banku, odprowadzają staruszki do domu i okradają je z renty. Niedawno mieliśmy taki przypadek. Dlatego, jeżeli już komuś coś dawać, to jedzenie, a pieniędzy absolutnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Klaudia Cwołek