Inteligentny, wrażliwy i bardzo zdolny wnuk rozpocznie wnet naukę w liceum. Martwi mnie jego zachowanie w domu, gdzie nieustannie podkreśla, że jest mały, przytula się do mamy lub do mnie, pyta, czy go kochamy, czy jesteśmy zadowolone z jego wyników w nauce.
Mam wrażenie, że nie chce dorosnąć. Poradził sobie z dokuczającymi mu kolegami. W domu musi wytrzymać dokuczanie młodszej siostry. Widzę, że powiela zachowanie matki, że nie ma swojego zdania, a najgorsze jest dla mnie to, że on chce pozostać „mały”. Zięć to człowiek o trudnym charakterze, przykry dla żony, nadużywający alkoholu. Radzę córce, by poszła z chłopakiem do psychologa.
Zatroskana babcia
Bardzo słusznie radzi Pani córce. Zdrowo rozwijający się nastolatek marzy o dorosłości, którą idealizuje. Próbuje dodawać sobie lat. Już pod koniec podstawówki wielu chłopców nie pozwala się przytulać i wstydzi się wszelkiej czułości. Mimo wielu informacji sprawa jest zbyt poważna, by wydawać opinie na podstawie jednego listu. O ile wnukowi i jego mamie pomóc powinien specjalista, to myślę, że opisana przez Panią sytuacja może być cenną wskazówką dla innych rodziców. Nieustanne nagrody, sukcesy to rzeczywiście wielka radość. Jednak warto się zastanowić, czy równie dobrze dziecko funkcjonuje wśród rówieśników.
Pewien student napisał o sobie tak: „Zaczytany w pozycjach typu »Czy wiesz, że...« wybiłem się w wieku 9 lat na pozycję »chodzącej encyklopedii«. Nauka to dla mnie prosta sprawa, ale moje życie prywatne przedstawia obraz nędzy i rozpaczy”. Dlatego rodzice powinni być czujni, czy wielkie skupienie dziecka na zdobywaniu wiedzy i nagród nie jest rodzajem ucieczki od życia. Może warto pomyśleć o dodatkowych zajęciach sportowych, o zapraszaniu rówieśników do domu, pomocy w nawiązywaniu znajomości. Pojawia się coraz więcej uczniów z zaburzeniami emocjonalnymi, których rodzice nie chcą tego przyjąć do wiadomości, bo przecież ich genialne dziecko tyle wie o II wojnie czy o elektronice. Tymczasem jest to wiedza szczątkowa, niepełna, mydląca oczy rodzinie, a jednocześnie coraz bardziej izolująca dziecko od rówieśników zajętych czymś innym. Często piszą samotne dziewczyny, pozbawione przyjaciółek, że w podstawówce starały się być zawsze prymuskami, nie utrzymywały z nikim kontaktów, nie brały udziału w głupich rozmowach i zabawach. Zawsze przygotowane i nienaganne. Nagle pod koniec gimnazjum pojawia się rozpacz i bunt, że pozbawiły się czegoś bardzo ważnego.
Druga sprawa, na którą Czytelnicy z pewnością zwrócili uwagę, to postawa ojca, który „jest przykry dla matki”. Na podstawie kilku zdań nie mam prawa oceniać, dlaczego chłopak czuje się bezpieczny tylko jako „mały”. Czyżby bał się dorosłości, w której mógłby powtórzyć rolę ojca? Bywa, że „rana ojca” ciągnie się przez pokolenia. A jednak najtrudniejsze nawet doświadczenia nie znaczą, że wchodzący w życie młody człowiek sobie nie poradzi. Z chorych rodzin wyrastają energiczne i zdrowe psychicznie osoby. Warto szukać mądrego trenera, charyzmatycznego kapłana, który będzie przewodnikiem dla wchodzącego w dorosłość chłopaka.
Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie: ipaszkowska@goscniedzielny.pl
lub na adres redakcji: skr. poczt. 659, 40-042 Katowice
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci