11-letnia córka wydaje się spokojna i pogodna, ale przeżywa chyba wszystko, nie okazując tego. Problem ze szkołą trwa od I klasy. Często skarży się na bóle głowy, gardła, brzucha i na mdłości. Nie są to jakieś straszne ataki, nie wymiotuje, ale powtarza się raz na tydzień, na dwa.
W II klasie, gdy się zaprzyjaźniła, problem się skończył, chociaż nie do końca. Rankami narzeka na ból głowy, nie chce jeść, w rezultacie zostaje w domu. Jest lubiana w klasie, ma dużo koleżanek i bardzo dobrze się uczy.
Mama
W skrajnym przypadku byłaby to fobia szkolna. Radzę skorzystać z pomocy psychologa, umówić się na badania. Rozumiem też, że podejrzenia innej choroby zostały po badaniach wykluczone.
Przydałoby się uczciwie przeanalizować rodzinne zasady i wzajemne relacje. Nie pasuje mi bowiem określenie dziecka jako pogodnego i spokojnego, a jednocześnie borykającego się z takimi problemami. Przydałoby się porozmawiać szczerze ze starszym rodzeństwem. Nastolatki obserwują rodziców krytycznie, może dostrzegają jakiś błąd? Ale możliwe, że nie popełniacie żadnego błędu. Po prostu inteligentna dziewczynka próbuje świadomie lub podświadomie realizować własny scenariusz.
Udało jej się to wiele razy, więc dlaczego miałaby rezygnować? Może gdy córka zostaje z Panią w domu, dzień mija bez normalnego pośpiechu i ma Panią tylko dla siebie? Trzeba sobie uczciwie odpowiedzieć na pytanie, czy spokojne na ogół dziecko nie musi stosować tego sposobu, by zwrócić na siebie uwagę. Próbowałabym córkę pozytywnie motywować. Opowiadać o tym, jak sama muszę się przełamać, by wyjść z domu, może nawet kilka razy odegrałabym jej rolę i zobaczyła, jak ona rozwiąże problem. Opowiedzieć o fikcyjnej córce koleżanki, która nie chce czasami iść do szkoły i zapytać, co o tym sądzi. Podczas spokojnej rozmowy należy nazwać problem i wspólnie się zastanowić nad jego rozwiązaniem, zapytać o jej punkt widzenia. Pytania zadawać tak, by nie sugerować odpowiedzi. Dzieci są pod tym względem bardzo sprytne, potrafią manipulować rodzicami, znają ich czułe punkty.
Pisze Pani, że problem zniknął, gdy pojawiła się przyjaciółka. Może się odsunęła, została „zawłaszczona” przez inną koleżankę? Dziewczynki w tym wieku rozpaczliwie przeżywają takie sytuacje. Do przyjaciółki potrafią przylgnąć jak niemowlę do mamy. Czasami dorośli nie zdają sobie sprawy, jak bardzo okrutne bywają wobec siebie dzieci, jaka odbywa się między nimi nieustanna walka o wpływy. Ostatnio większość przerw spędzam w sali lekcyjnej i mimowolnie słyszę rozmowy uczniów klas IV–VI. Potrafią być wobec siebie skrajnie niemili i kompletnie bez szacunku. Dobrze wiedzą, co powiedzieć, by zabolało, by sprowokować awanturę. Taką huśtawkę emocjonalną mało który dorosły by wytrzymał. Skłonności przywódcze przejmują często jednostki prymitywne. Nauczyciel niekoniecznie może być tego świadomy. Dlatego potrzebna jest wizyta u psychologa, by szukać właściwej przyczyny, która może być bardzo poważna lub całkowicie błaha w naszym rozumieniu. Wiele dzieci jest mało odpornych na stres, jaki funduje im życie w grupie rówieśników.
Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie: ipaszkowska@goscniedzielny.pl lub na adres redakcji: skr. poczt. 659, 40-042 Katowice
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci