Mam poczucie, że 2,5-letni syn słucha mnie prawie idealnie, kiedy jestem odprężona i radosna. Ale życie jest życiem i nie jestem w stanie nieustannie taka być. Uważam, że synuś powinien w miarę szybko przychodzić do nas, kiedy go wołamy.
Musi zrozumieć, że ja nie zawsze mogę przygalopować, gdy mnie potrzebuje. Niekiedy nie mam czasu na negocjacje, np. kiedy wychodzimy do przychodni albo na Mszę św. Czy to dopuszczalne, żebym w ostateczności złapała go łagodnie i przeczekała pierwsze protesty? Kiedy będzie mógł zrozumieć, że więcej czasu na kaprysy przy ubieraniu to mniej czasu na zabawę na dworze, na podziwianie maszyn na placu budowy?
Kiedy będę mogła powiedzieć: „Synku, mama jest smutna, ale to nie ma z tobą nic wspólnego”? Tak bardzo bym chciała, żeby wyrósł silny, pewny siebie, samodzielny, żeby radził sobie z napięciami i nauczył się gospodarować czasem. A nie, żeby został zdolnym, wiecznie obiecującym, uprzejmie potulnym, biernym nadwrażliwcem jak my.
Mama
Z całą pewnością syn spotka inne wzory, dobre i złe, ale to głównie Wasze zachowania i nastawienia przejmie. Zdaje sobie Pani sprawę, że nie da się wychować dziecka kompletnie innego niż rodzice. To zrozumiałe, że chce Pani dla syna jak najlepiej, ale droga do realizacji marzeń wiedzie przez zmiany w Waszym życiu, w pracy nad sobą, w Waszym podejściu do świata i ludzi. Nie chce Pani go wychować na uprzejmie potulnego, więc jego bunty można potraktować z poczuciem humoru, nie robić z nich problemu. Już kształtuje się jego charakter i jeśli ma być mocny, nie należy przesadzać z egzekwowaniem bezwzględnego posłuszeństwa. Dziecko w tym wieku nie ma jeszcze pojęcia czasu.
Dlatego przerwa w zabawie to dla niego definitywny koniec. A jeśli mama tłumaczy, że podejdzie za chwilę, ma wrażenie, że nie podejdzie nigdy. Pogoda ducha rodziców staje się też naturalnym stanem dziecka. Jest ono całkowicie zależne od humorów rodziców. Czując podenerwowanie dorosłych, samo się w taki nastrój wprowadza i wtedy spirala nerwów tylko się nakręca. A ponieważ nie rozumie przyczyny, jest tym bardziej niespokojne. Ale dziecko szybko przeskakuje z jednego stanu w drugi i ma naturalną potrzebę radości. Wystarczy opanować własne rozdrażnienie, a wszystko wróci do normy. Jeśli czasami trzeba „złapać łagodnie i przeczekać pierwsze protesty”, to nie denerwować się i w miarę szybko zainteresować czymś. Opór dziecka jest w tym wieku konieczny dla jego późniejszego rozwoju.
Na obecnym etapie syn po raz pierwszy w życiu czuje, że wybierając jedną zabawę, traci drugą i to jest dla niego trudne. Jeśli to tego dochodzi Pani propozycja, to go przerasta i to jemu jest trudniej niż Pani. Nie potrafi kalkulować, że szybsze ubieranie to dłuższy pobyt poza domem. On żyje chwilą teraźniejszą. Jeszcze długo będzie przeżywał Pani smutek i nie przyjmie żadnego tłumaczenia. Uważa, że stanowi centrum świata rodziców, tak jak Wy stanowicie dla niego cały świat. To minie, gdy będzie nastolatkiem, a wtedy będzie Pani równie niezadowolona i uzna, że jest nieczuły. Wszystko ma swój czas…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci