16-letni syn czasami mówi, że mnie nienawidzi, bo akurat czegoś zabraniam. Zastanawiam się, jak poważnie powinnam traktować te słowa. Ostatnio buntuje się też przeciwko Kościołowi.
Powiedział, że nienawidzi Boga. Nie umiem z nim na tematy religii rozmawiać, bo nie chcę, żeby traktował mnie jak dewotkę. Sprawy wiary są dla mnie tak osobiste, że nie potrafię o nich mówić. Czasami myślę, że chodzi do kościoła tylko dlatego, że ja mu każę. Podobnie zachowuje się mąż. Próbowałam namówić syna na wyjazd do Lednicy, ale odmówił. Dlatego już nie wspominałam o wakacyjnych rekolekcjach. Czy bardziej naciskać, czy tylko egzekwować podstawowe praktyki religijne i dać czas na dojrzewanie do głębokiej wiary?
Niepewna mama
Jeśli syn wykrzykuje takie ostre słowa, to znak, że coś go przerasta, czuje się zagubiony i niepewny. Tego typu okrzyki odczytuje się na zasadzie odwrotności, czyli: „kocham i potrzebuję pomocy”. Jednak rozumienie jego trudnej sytuacji nie znaczy, że należy tego typu okrzyki tolerować. Syn powinien się uczyć odpowiedzialności za słowo, a rozumienie jego dylematów nie musi być równoznaczne z pobłażaniem. Bez nerwów należy powiedzieć, że rozumie Pani jego problemy, spróbuje pomóc, tylko rozmowa musi się odbywać na innym poziomie. Wtedy warto określić granice i zasady, dać mu możliwość wyboru, jak chce być traktowany – czy jak rozkapryszony dzieciak, który nie odpowiada za słowa, czy jak dorastający młody człowiek, gubiący się jeszcze w natłoku problemów. Niech się Pani zastanowi, jaki sposób nazywania własnych emocji stosujecie w domu. Czy potraficie przyznać się do złego humoru i powiedzieć jasno: „jest mi ciężko, dajcie mi pół godziny na ochłonięcie”. Pamiętam pewnego ojca, który przyznał, że wszelkie domowe naprawy wykonuje w obecności synów. Na nich wyżywa się za niemożność znalezienia narzędzi, za problemy z naprawą. Dając synowi wskazówki, nakazy, ustalając granice, trzeba też dokonać rewizji własnego zachowania.
To samo wiąże się z drugim poruszonym przez Panią problemem. Wiara męża jest powierzchowna, Pani o wierze nie potrafi mówić, nie pisze Pani, jakich syn ma katechetów, jakie jest Wasze miejsce w parafii. Młodość jest radykalna, postrzega świat w kontrastach, a kpina z religii coraz bardziej powszechna. Przyznawanie się do wiary nie ma nic wspólnego z dewocją. Synowi chyba brakuje jasnej postawy najbliższych. Warto pamiętać, że wiara jest łaską, o którą należy się modlić. Nie powinna być to modlitwa bez działania. Jak mądrze napisała jedna z czytelniczek: „należy się modlić tak, jakby nic od nas nie zależało, a działać tak, jakby zależało wszystko”. Na stronie franciszkanów są świetne filmiki z serii „bez sloganu”, gdzie dwaj ojcowie krótko i rzetelnie analizują główne dylematy młodzieży, odpowiadają na najtrudniejsze pytania. Warto wykorzystać internet, gdzie strony katolickie są bardzo dobrze prowadzone. Polecam np. www.wiara.pl, www.mateusz.pl, www.adonai.pl, www.opoka.pl, www.katolik.pl, www.lednica.pl oraz wiele innych. Byłoby dobrze, gdyby syn pojechał na spotkanie młodych do Poznania. To mógłby być przełom. Samo egzekwowanie praktyk nie da dobrych fundamentów. Należy pracować nad sobą, a dla syna szukać wciąż nowych dróg prowadzących do Boga i zapraszać go na nie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci