Dobra nowina

Kończący się rok zmienił wizerunek Polski w świecie. To nie opinia, lecz fakt. Chodzi oczywiście o fenomen pomocy, jakiej Polacy udzielili Ukraińcom w chwili próby, o jej skalę i charakter.

Przez całe dekady, może nawet od cudu Solidarności, nie mieliśmy na Zachodzie dobrej prasy, niespecjalnie też o nią dbaliśmy. Przeciwnie, dominowało przekonanie, że do Europy wejść można jedynie w pokutnym worze, nagłaśniając wszem wobec zarówno nasze prawdziwe, jak i te wydumane wady narodowe. Eksplozja bezgranicznej pomocy paradoksalnie nastąpiła w momencie kolejnego medialnego wzmożenia narodowej samokrytyki. Po dramatycznych wydarzeniach na granicy z Białorusią pierwsze strony gazet głosiły wszak, że „nie zdaliśmy egzaminu z człowieczeństwa”.

Po takim dictum niełatwo było zmienić kurs, więc już wiosną pojawiły się pierwsze komentarze zapowiadające rychłą zmianę nastrojów. Bo wiadomo, typowy polski słomiany zapał i wrodzona niechęć do „obcych” zrobią swoje. Mijały miesiące i nic. Ruskie trolle szalały w internecie, konfederaci próbowali rozkręcić akcję „Stop ukrainizacji Polski”. Wszystko na próżno. I wreszcie, gdy liście opadły, media – od „Krytyki Politycznej” po „Rzeczpospolitą” – ogłosiły, że jednak nie kochamy Ukraińców. Może jeszcze tego nie widać, ale szkiełko i oko badaczy ponoć wykryło, jak jest naprawdę. Szybko okazało się, że szkiełko było zamglone z góry założoną tezą, oko przymknięte na rzeczywistość, a badanie niereprezentatywne. Znamienne jednak, że tak wielu dziennikarzy uznało ten mocny komunikat za wiarygodny.

Boże Narodzenie to czas spełnionego oczekiwania, czas Dobrej Nowiny. I może czas właściwy do refleksji, dlaczego na co dzień tak boimy się dobrych nowin. My – dziennikarze. Dlaczego z góry uznajemy je za podejrzane. Czemu uważa się, że pesymista to człowiek dobrze poinformowany, a optymizm (nawet oparty na solidnych przesłankach) ma świadczyć o niedojrzałości albo co gorsza – interesowności. Z czego wynika przeświadczenie, że podstawowym obowiązkiem mediów jest straszenie ludzi, podsycanie lęków, utwierdzanie obaw, snucie kasandrycznych wizji? Wytłumaczenie, że to się klika, że zła wiadomość to dobra wiadomość, nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Badania (reprezentatywne, przeprowadzone w wielu krajach) nie tylko sfalsyfikowały tę tezę, ale i pokazały, że granie na złych emocjach odpędza odbiorców od newsów. Ludzie łakną dobrych nowin, tak jak lgną do dobrego człowieka. Nie chodzi o to, by z tego powodu lukrować rzeczywistość, nie pisać o zagrożeniach, zwolnić z pracy sygnalistów. Wystarczy rzetelność. Jeśli widzimy dobro w skali niezwykłej, w dodatku dziejące się wokół nas, w reakcji na zło, pokazujmy je, nagłaśniajmy. Nie kwestionujmy dobrej nowiny tylko dlatego, że nie pasuje do założonego schematu. Można zacząć od nowego roku. Albo od zaraz. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Piotr Legutko