„Jesteś o wiele bardziej spokrewniony z Bogiem, niż przypuszczasz” – wołał Abraham Joshua Heschel, najpopularniejszy chasyd czytany przez chrześcijan całego świata. Odszedł 23 grudnia 50 lat temu.
Przed laty przygotowywałem konferencję na temat modlitwy. Pisałem o tym, by „nie szukać życia duchowego, ale relacji z Tym, który nas bezgranicznie kocha”; cytowałem Jeffa Eggersa, nauczającego: „Wystarczy, że aureola zsunie ci się o 15 centymetrów, a stanie się stryczkiem”, o. Aleksandra Mienia, podpowiadającego: „Nie może być mowy o żadnym »bilansie osiągnięć«. Wielkim niebezpieczeństwem jest sprawdzanie, czy daleko już się wspięliśmy. Należy zawsze uważać, że znajdujemy się dopiero na pierwszym stopniu. Bóg w każdym momencie może nas przenieść na dziesiąty”, i s. Małgorzatę Borkowską: „Modlitwa, podczas której sprawdzamy ciągle, czy się modlimy, jest tylko psią zabawą w kręcenie się za własnym ogonem”. Szukałem konkluzji. I znalazłem ją u Heschela. Jego dewiza idealnie podsumowywała całą moją pisaninę: „W modlitwie nie chodzi o modlitwę. W modlitwie chodzi o Boga”. Innym razem przygotowywałem artykuł o świętowaniu szabatu. I znów cały mój tekst zmieścił się w jednym zdaniu chasydzkiego filozofa: „Największym grzechem człowieka jest zapominanie, że jest on księciem”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz