Córka już w liceum zaczęła odchodzić od Boga i buntować się. Nie potrafiłam jej przekonać. Pojawił się chłopak, też z bardzo wierzącej rodziny, potem wspólne mieszkanie i ciąża. Udało mi się ich namówić na ślub i chrzciny.
Teraz nie mieszkają w Polsce, ich przyjaciele i znajomi też odeszli od Boga. Są dobrą rodziną, mają dwoje dzieci. Córka jest zła, gdy podczas wizyt u nich uczę wnuczkę pacierza. Drugie dziecko wciąż nie jest ochrzczone. Modlę się za nich i bardzo się martwię, bo wcale nie chodzą do kościoła, wiara jest w ich życiu nieobecna. Jak ratować wnuczęta? Jak przekonać dorosłe osoby?
Zmartwiona mama i babcia
Ten temat powtarza się ostatnio w listach jak refren – nasze dzieci odchodzą od Boga. Bez względu na to, czy rodzice żyją w zgodzie, czy rodzina skłócona bądź niepełna. Wiara jest łaską, a to znaczy, że córka oraz zięć tę łaskę utracili. Dlatego ze wszystkich sił należy o tę łaskę się modlić. O pomoc można prosić różne grupy modlitewne, siostry zakonne. Nie każdy idzie do Boga prostą i jasną drogą, nie każdy korzysta z drabiny do nieba. Niektórych Bóg ładuje do szybkobieżnej windy, gdy zostaje wezwany na pomoc w ostatnim momencie. Proszę korzystać z księgarni chrześcijańskich, może dla wnuczki zaprenumerować „Jasia” – tygodnik dla najmłodszych. Czasami w mailach przesłać córce linki do ciekawych artykułów. W czasie rozmów telefonicznych z wnuczką radośnie mówić, że teraz robi jej Pani krzyżyk na czole albo że posyła jej swojego Anioła Stróża, który w Pani imieniu ją ucałuje, utuli. Zawsze jedną „perełkę” zostawić. Jeśli jest taka możliwość, to należy zapytać córkę, czy myśleli o okresie dojrzewania swoich dzieci, gdy pojawią się pytania o sens życia. Czy będą potrafili odpowiedzieć. Czy liczą się z tym, że dzieci mogą znaleźć odpowiedź w sektach lub subkulturach.
Wiara oparta tylko na uczuciach staje się mitem. To jest chyba nasz częsty błąd. Wiara potrzebuje też wiedzy. Może to jest Pani powołanie, bo może to Panią zaatakują wnuki za kilkanaście lat i zadadzą fundamentalne pytania. Nie zadowoli ich odpowiedź, że taka jest tradycja, takie korzenie. Polecam mocne dokształcanie i powolne ewangelizowanie wnuków, a może i dzieci. Trzeba myśleć, jak dzieci do Boga doprowadzić. To wymaga ogromnej delikatności, bo nie może Pani mówić wnuczce, że bez Mszy nie ma niedzieli, jeśli oni nie chodzą do kościoła. Tu trzeba inaczej – o tym, że Bóg każdego kocha, że o nic nigdy się nie obraża, że wszystko widzi i czeka, kto Go zawoła na pomoc, kto Mu wyzna, że kocha Go tak, jak On kocha nas. Można uczyć modlitwy jako rozmowy przez telefon. Dobrze, jeśli dziewczynka będzie wiedzieć, że Bóg ją zawsze słyszy i może Mu opowiadać o każdym dniu. A najważniejsze, by Pani pokazała swój kontakt z Bogiem. Z przedszkolakami wystukiwaliśmy niewidzialny numer w niewidzialnym telefonie i każde dziecko cichutko szeptało z Bogiem. To były niezwykłe chwile, gdy się widziało miny dzieci, gdy czasami jakieś słowa do mnie docierały. Maluchy cieszyły się, że zawsze mogą do Boga „zadzwonić”. Dzieci mają wrodzoną świadomość istnienia Boga. Wystarczy im opowiadać, jaki On jest, pokazać, jak my Go czcimy, jakie są sposoby komunikowania się z Nim. A potem z każdym upływającym rokiem wiedzę poszerzać.
Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie ipaszkowska@goscniedzielny.pl lub na adres redakcji skr. poczt. 659, 40-042 Katowice
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci