Wiara prostych ludzi: prosta jak Bóg, jak Ewangelia. A bez wiary żyć nie sposób
Świąteczna Komunia chorych. Zresztą nie tylko świąteczna, każdego miesiąca jadę do chorych. Jest ich coraz więcej. To namacalny dowód, że średnia wieku się wydłuża, że mimo całego naszego biadolenia na opiekę lekarską pomoc ta jednak funkcjonuje i jest bardziej dostępna niż przed laty. A i lekarstwa, bez wątpienia drogie, są skuteczniejsze od tych z czasów mojej młodości. Ale nie o tym chcę pisać, to nie moja działka. Nawet nie o tym, że znają mnie już podwórkowe psy moich chorych i zwykle witają machnięciem ogona, przyjaznym szczeknięciem albo podsuwaniem miski w moją stronę.
Ale tych psów nie znałem bliżej, zawsze były w kojcu. Pewnego razu klatka była otwarta, psy na podwórku; wiedziałem, że oprócz leżącej babci nikogo nie ma. Wszedłem śmiało. Dwa duże wilczury ujadając, nadbiegły z głębi obejścia. Kilka kroków przede mną przystanęły i zaczęły się łasić do... No właśnie, do kogo? Do mnie? A może do Tego, którego niosłem w Komunii św.? Nie mam odpowiedzi na to pytanie. Zostaje dylemat, zresztą o bardzo ciepłym wydźwięku. Znam niejednego listonosza z poszarpanymi nogawkami, ale nie znam księdza, który by też tego doświadczył.
Ale wracam do głównej mojej myśli. Otóż znów byłem u chorych z Komunią. I z chwilą rozmowy. Jak ciśnienie? – pytam mocno starszej parafianki, do niedawna bardzo aktywnej. „A wie ksiądz, skacze. Ale musiałam umyć schody”. To nie miał kto tego zrobić? „A może i miał, ale po południu, a ksiądz jest przed południem. Mówię do Roberta: A ty wiesz, kto do mnie przyjdzie?...”. Pani Michalino, przecież on dobrze wiedział kto. Jeszcze pytał o której. „Pytał, bo myślał, kiedy przyjdzie ksiądz. A ja mu na to: Ty wiesz, że to Bóg do mnie przychodzi? I schody mają być nieumyte?”. Zostawił panią? „Jak to młodzi, gdzieś się śpieszył, ale on dobry chłopak”.
Na szczęście akcja mycia schodów (dobrze, że jest ich tam tylko kilka i kawałeczek korytarza) nie skończyła się skokiem ciśnienia ponad 200, bo i tak bywało u pani Michaliny. „A bo wie ksiądz, przecież nie dla siebie myłam, a dla Boga”. Ludzie prostej wiary... Nie teologowie, którym miesza się wiara z błyskotliwością, nie kaznodzieje, którym została tylko rutyna, nie katecheci, którzy sprawdzają testy, a wiary i tak dotknąć nie mogą. Wiara prosta jak Bóg, jak Ewangelia. A bez wiary żyć nie sposób.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów