Prawo w nosie

Prawo uznajemy za dobre, gdy odpowiada naszemu interesowi i gdy można posłużyć się nim dla realizacji naszych celów. Jeśli nam nie odpowiada, lekceważymy je.

Wyjątkowo zgodny chór oburzenia: media, i nie tylko, podniosły niedawno krzyk, bo sąd nakazał doprowadzić na rozprawę dwoje oskarżonych. Przypadek rzeczywiście niecodzienny. Najpierw ze względu na sam przedmiot sprawy (czy powinna być przedmiotem prawa karnego). Po wtóre, z tej racji, że sprawa jest z oskarżenia prywatnego. Przede wszystkim zaś dlatego, że nie przywykliśmy do tak zdecydowanych działań sądu. Ileż to razy media śledziły i wyczekiwały: stawi się do sądu czy nie? „Miałem ważniejsze sprawy niż chodzenie na wezwania”, mawiały osoby wywindowane do wysokich stanowisk państwowych. Sądy swoje, a oni swoje. „Oni”, to znaczy ci, którzy zadufali własnej sile, zwłaszcza władzy. A także ci, nad którymi ważne osoby rozpościerały parasol ochronny. No i wreszcie osławiona osłona w postaci immunitetu. Cóż dziwnego, że owe dwie osoby zlekceważyły wezwanie sądowe, a po fakcie tłumaczyły się w sposób mało poważny i niegodny. Przecież mogły liczyć na wsparcie możnych tego kraju – i nie zawiodły się. Znalazł się protektor, który ogłosił owe osoby ofiarą prześladowań. To znaczy, te prześladowania dopiero mają być, ale ofiary już są...!

Niestety, widzę w tym odbicie kultury prawnej naszego społeczeństwa. Prawo uznajemy za dobre i przywołujemy je, gdy odpowiada naszemu interesowi i gdy można posłużyć się nim dla realizacji naszych celów. Jeśli nam nie odpowiada albo jest dla nas mało przydatne, lekceważymy je. Nawet nie krytykujemy, po prostu: lekceważymy, ignorujemy – jak zbędną przeszkodę. Zresztą słyszeliśmy nieraz: prawo nie może nam przeszkadzać....! Rozumiem, że w takim klimacie i przy takich nawykach myślenia o prawie decyzja sędziego może wydawać się zbyt surowa czy nawet pochopna. Ale w tym przypadku sędzia postąpił zgodnie z prawem. Skrytykowali go prawie „wszyscy”, ale też „wszyscy” utyskują na przewlekłość procesów sądowych. A może należałoby w decyzji sędziego widzieć krok w kierunku praworządności, zdyscyplinowania tych, co mają się ponad prawem, pokazania, że nie wolno bezkarnie lekceważyć prawa. A już zupełnie nie w sposób demonstracyjny!

Co nie znaczy, że nie wolno prawa krytykować. W naszym kraju jest wiele ustaw zasługujących na krytykę. To zwłaszcza owe ustawy robione na użytek doraźny, nieraz partyjny. Zrozumiałe, że nie budzą one szacunku dla prawa – w dodatku często naginanego. I tak zamyka się koło. Czy jest szansa, byśmy wszyscy – w sejmie, sądach, urzędach i w życiu – szanowali prawo? Ekonomia wymaga dobrego pieniądza, bez którego nie ma zdrowej gospodarki. Życie społeczne wymaga dobrego prawa, a nie ma dobrego prawa tam, gdzie brak dla niego respektu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego