Bywa tak, iż to kusiciel pierwszy ciska kamieniem i potępia ofiarę. Wtedy słychać głośny chichot diabła
Tym razem cofnę się do samych początków dziejów ludzkości opisanych w Księdze Rodzaju. Oto diabeł zamaskowawszy się w węża zaczyna kusić Ewę. Nie nachalnie ani napastliwie, lecz ostrożnie, przebiegle, z głęboką znajomością jej psychiki. Nie od razu zachęca do grzechu, ale zaczyna od pochlebstwa i obietnicy: „gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. Równość z Bogiem – już więcej obiecać nie można. I możność decydowania samemu o dobru i złu! Czyli totalna niezależność, jakże to ponętne! Niewiasta nie zorientowała się, a powinna była. Już sam fakt kłamliwego przekręcania nakazu Bożego mógł był wystarczyć dla zorientowania się, że gra jest nieczysta. Ale Ewa zamiast powiedzieć „idź precz”, wdała się w lekkomyślną rozmowę z kusicielem. W tym momencie skazała się na przegraną, podjudzacze to zazwyczaj wytrawni gracze. Zwiedziona niewiasta stała się uwodzicielem mężczyzny i takim samym kusicielem, jakim dla niej był szatan. Skutki były opłakane, nie tylko dla Adama i Ewy, lecz dla całej ludzkości.
Celnie opisano tu mechanizmy działania zła, a właściwie: Złego. Upatrzyć ofiarę (każdy może nią być), rozpracować i wykryć słabe strony, wabić ją ponętnymi propozycjami, przełamać opory sumienia, zmiękczać aż ofiara połknie haczyk – i zostawić ją. Wówczas Adam i Ewa poznali, że są nadzy. Próby ukrycia się (por. Rdz 3,10) na nic się zdają. Zwłaszcza że w życiu bywa tak, iż to kusiciel pierwszy ciska kamieniem i potępia ofiarę. Wtedy słychać chichot diabła. Jego zwycięstwo jest totalne: ofiara została zniszczona doszczętnie, a on nie tylko uwiódł, lecz pozyskał nowego kusiciela, pięknie ubranego, grzmiącego na własną ofiarę i wybierającego się na połów dalszych... Nie udało mu się, gdy podjudził faryzeuszy, by przyprowadzili do Jezusa kobietę cudzołożną (por. J 8,1–11).
Ale – niestety – udaje się raz po raz. Jakże często zdarza się zachowanie nie tylko faryzejskie w sensie potępiania u innych tego, co samemu się robi, ale wręcz ciskanie gromów na ofiary dokonywanej przez siebie demoralizacji. Uwiódł kobietę, a potem opowiada, że to ladacznica. A już najgorzej rzecz wygląda wtedy, gdy uwodzicielem jest osoba urzędowa: powołana do walki ze złem, kusi do zła, prowokuje je – a potem głośno wskazuje na uwiedzioną! Jak ten, co to walczy z korupcją korumpując człowieka, a gdy mu się udaje, rozwodzi się nad korupcją i chełpi się sukcesem. Grzmi na zło, które sam zrobił. Obłudne to, faryzejskie i po prostu wredne. Stwarza się okazję do zła, by zło wywołać. To tak jakby sprawdzać (np.) zachowanie celibatu przez nasyłanie „dziewczynek”.
A przecież walka ze złem to przede wszystkim zapobieganie powstawaniu okazji do zła i pomoc człowiekowi w ich unikaniu. Inne sposoby kojarzą się z w wężem kusicielem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego